piątek, 10 grudnia 2010

Pomysły na własnoręcznie wytworzone bożonarodzeniowe upominki

Też macie takie zacnie ambitne plany, aby bliskich obdarować własnoręcznie zrobionymi drobiazgami? Jeśli tak to pomóżcie mi stworzyć długą jak grudniowa noc listę pomysłów na prezenty. Co zrobiliście, zrobicie, zawsze chcieliście zrobić, widzieliście, że ktoś coś w tym stylu zrobił, czego zrobienie wydaje się nie realne ale wyglądałoby fajnie… itd., itp. Piszcie proszę w komentarzach :) 

A oto co zrodziło się w mojej głowie: 

Z masy solnej ( bardzo wdzięczna do lepienia bożonarodzeniowych ozdób; zawsze wyglądają one niezwykle klimatycznie! ) 

Wspomniane wcześniej aniołki; stojące i wiszące, mogą być także leżące jako ozdoba na stół, lub na szaszłykowym patyczku, aby móc je umieścić w świątecznym stroiku. 

Świeczniki, nic dodawać nie muszę. Chyba w żadnym innym czasie nie świecimy w domu tylu rozmaitych świeczek co w Boże Narodzenie. 

Domki. To też rodzaj świecznika, ale pisze o nich osobno, bo świeczkę umieszcza się w domku tak, że nie widać jej bezpośrednio, lecz tylko samo światło ze środka. 

Ozdoby choinkowe. Przeróżne imitacje pierniczków i tym podobne rzeczy. Nie mogą być jednak zbyt duże, bo masa solna zawsze swoje waży. 

Figurki do szopki. 

Niewielkie ramki na zdjęcia. 

Pojemniczki na biurko, np. na spinacze. 

Z modeliny ( najlepsza do tworzenia lekkich i niewielkich figurek, idealnie nadaje się do tworzenia biżuterii). 

Kolczyki, korale, wisiorki, bransoletki – jednym słowem biżu. 

Przywieszki do komórki i do długopisu ( można kupić zwykły długopis i „odpicować” go w zabawne dzieło sztuki :) ) 

Szklana kula (ze słoika po dżemie truskawkowym) z modelinową figurką i brokatowym śniegiem – do potrząsania ;) . 

Pojemnik na biurko zrobiony z puszki po orzeszkach, pomalowany i przyozdobiony figurkami. 

Zabawne i kolorowe modelinowe guziki (przydasie dla tych co też lubią sobie potworzyć). 

Z modeliny można także lepić niewielkie aniołki i figurki do szopki. 

Ze ścinków materiałów, gałganków, kordonków i muliny. 

Przywieszki do komórki i na długopisy. 

Breloczki do kluczy, piórnika, czy torby. 

Zawieszki na choinkę, czy stroik świąteczny. 

Biżuterię wszelaką, nie tylko mulinowe bransoletki przyjaźni. 

Jeśli ktoś potrafi to coś udzierganego :) 

Z papieru 

Kartki świąteczne ( aby wysłać tym, którzy są daleko) 

Śmieszne albumiki z kolażami z naszych zdjęć. 

Zakładka. (Koniecznie trzeba ją zrobić, jeśli mamy dla kogoś podarunek w postaci książki! Niby banalne, a od razu książkowy prezent nabierze niepowtarzalnego uroku) 

Papierowa szopka, zawieszka, aniołek – takie proste rzeczy także mogą być miłym prezentem i spokojnie mogą konkurować z oklepanymi aniołkami z masy solnej (co zrobić, aby nasze aniołki z masy solnej się wyróżniały – o tym także będzie niebawem!) To, że coś jest z papieru wcale nie musi oznaczać od razu, że jest płaskie i nudne! Chociaż przyznaję, że samej wiele razy zdarzało mi się tak twierdzić… 

Masa papierowa (klej do tapet + gazeta) 

Można obkleić nią starą żarówkę i uczynić z niej piękna bombkę (mam taki plan, nie wiem czy wyjdzie :P) 

Obkleić butelkę i zrobić manekina – wieszak na biżuterię (w nawiasie jak wyżej :P) 

Obkleić butelkę i poczynić anioła ( w nawiasie jak wyżej :P) 

Zrobić szopkę (dach, ściany, obklejając pudełka na przykład) 

Do zjedzenia 

Upiec aromatyczne pierniczki, pięknie je przyozdobić kandyzowaną skórką pomarańczy, suszonymi bakaliami, morelami, śliweczkami, rodzynkami, orzechami laskowymi i włoskimi. Polukrować na biało. Posypać na kolorowo i podarować od serca życząc smacznego :) 

Uff… sporo tego, ale wiem, że tematu nie wyczerpałam. Czekam na wasze pomysły w komentarzach! 

Pozdrawiam śnieżnie 

taia from lavenderforge 

PS: Tym postem zaczynam cały cykl poświęcony tworzeniu Gwiazdkowych upominków!

wtorek, 7 grudnia 2010

6 grudnia

Jak wam minął 6 grudnia? Mi bardzo pięknie. Cieszę się, że było tak śnieżnie na dworze, bo teraz słyszę zza okna padający deszcz zwiastujący odwilż. Miejmy nadzieję, że nie potrwa ona długo, a śnieg stopnieje tylko po to by mógł napadać znów. 

Co roku, gdy przypada wspomnienie św. Mikołaja, biskupa  Miry zawsze towarzyszy temu dyskusja o tym, że starzec z białą brodą i czerwoną czapką z pomponem to jakiś wyrośnięty krasnal, a nie Mikołaj. Fakt, że "czerwonoczapkowy" wizerunek Mikołaja jest o wiele bardziej komercyjny. Podobno „został opracowany w 1930 roku na zlecenie koncernu Coca-Cola przez amerykańskiego artystę, Freda Mizena, jednak pierwsze wizerunki Mikołaja w tym stroju pojawiły się już w latach 20., kilka lat zanim został użyty w reklamie napoju. Na pewno jednak reklama ta pomogła utrwalić w powszechnej świadomości ten kostium świętego. Rok później nowy wizerunek św. Mikołaja przygotował, także na zlecenie Coca-Coli, Huddon Sundblom„ (źródło Wiki). 

Robiąc mikołajkowe kolczyki wykorzystałam właśnie pana krasnala w czerwonym, ale to dlatego, że ma on stanowić element biżuterii, ozdobę. O tym, kim był prawdziwy św. Mikołaj na szczęście się nie zapomina i myślę, że się nie zapomni, a to że reklama Coca-coli stała się już częścią świątecznej tradycji (tej przez małe "t") trzeba chyba po prostu zaakceptować. To w końcu część kultury, którą sami zresztą tworzymy. Chociaż czasami trzeba się trochę powysilać by siebie samego zaakceptować i polubić:)





Pozdrawiam mikołajowo
taia from lavenderforge

sobota, 4 grudnia 2010

Guzik z bałwankiem

Cóż za biel! Chyba nic nie jest tak bielutkie jak świeżutki śnieg! Uwielbiam kiedy sypie, kiedy głuszy wszystkie hałasy, kiedy nie pytając się wpada do oczu, a czasem na kilka sekund jakiś płatek zatrzymuje się na koniuszku rzęsy. Najpiękniejsze płatki na rzęsach jakie widziałam, to te, które zdarza się mieć mojemu ukochanemu. Cudo po prostu! Jego ciemne oczy w tych płatkach wyglądają tak magicznie i bajkowo. Mogłabym w nie zerkać po tysiąckroć! Może to dlatego, że dla nas obojga zima to wyjątkowa pora roku (ale o tym to już nic w tej notce nie będzie – tajemnica ;P).
Będzie za to o kolczykach, które nie są co prawda ulepione ze śniegu, ale ze śniegiem bardzo się kojarzą i do śnieżnej pogody bardzo też pasują. Zresztą, czy się wam kojarzą i czy pasują, to sami najlepiej możecie ocenić :) Takie guzikowe bałwanki z samotną śnieżynką (jedna śnieżynka, ale jaka moc w niej drzemie! śnieżynka do śnieżynki i cała Polska zasypana :))



A to zdjęcie powyżej dodatkowo zgłosiłam do zabawy w art – piaskownicy.
Pozdrawiam bałwaniasto :)
taia from lavender forge

środa, 1 grudnia 2010

Adwentowy las


W niedzielę zaczął się Adwent, dzisiaj jest pierwszy grudnia – zaczęło się wielkie odliczanie do Świąt Bożego Narodzenia. Chodząc po ulicach wypatruje już pierwszych dekoracji, z niecierpliwością czekam na miejskie kiermasze przedświąteczne, obmyślam plany prezentów, które zrobię dla moich bliskich i staram się w tym wszystkim nie zapomnieć o tym, by mieć czas przygotować na świętowanie także ducha.
W sobotę w lawendowej kuźni odbyło się wielkie robienie wieńców adwentowych. Chciałam, aby każdy z nich był troszkę inny. Nie przejmowałam się zbytnio czymś takim jak symetria (co widać!) bo dla mnie każdy z tych wieńców, uplecionych z intensywnie pachnącej jodełki, był niczym biała kartka papieru. Chciałam na każdym z nich stworzyć historię. Historie o tym, jak to las pokrywa się delikatnym puchem pierwszego śniegu i zaczyna stroić się w zimowe ptaszki i owoce, bo też chce wyglądać elegancko na Święta.
Cynamon, anyż, gwiazdki z białej kory brzozy, niedojrzałe jeszcze szyszki… Tylko sztuczne jabłuszka trochę może nie na miejscu,.. Bo niby skąd się one tam wzięły? Może to te ptaszki je przyniosły? Zrobiły zapasy pyszności, aby spałaszować je w Boże Narodzenie.
Do tego wszystkiego odrobina rafii, która przypomina szron i śnieg.
Sami zobaczcie, że te wieńce można oglądać na okrągło, istna niekończąca się historia :)







Pozdrawiam życząc owocnego Adwentu
taia from lavenderforge

sobota, 27 listopada 2010

Łosio-renifery

To moja praca na wyzwanie w Twórczym Pokoju. Dwa zielone guziczki-kolczyki z główkami łosio-reniferów. Wszystko zapakowane oczywiście w udekorowany kubeczek. Zabawne, słodkie i w kolorystyce powszechnie kojarzonej ze Świętami Bożego Narodzenia. Nie jestem zwolenniczką zeświecczania Świąt, ale uważam, że renifery pasują, aby nosić je na uszach w okresie zimowym. Chociaż zdecydowanie popieram tworzenie dekoracji Świątecznych odwołujących się do Istoty tego, co świętujemy, to jednak uważam, że sztuka przedstawiająca sceny z Bożego Narodzenia nie powinna być przerabiana na biżuterię. Stąd te łosio-renifery ( a później pokażę jeszcze bałwanki, aniołki, mikołaje…) Wydaje mi się, że właśnie w taki sposób można połączyć wszystko to, co Świąt Bożego Narodzenia dotyczy, z tym co przynosi nam pop-kultura. Strefa obejmująca naszą przestrzeń życiową jest tak rozległa, że pomieści i to co ważne i to co błahe, byleby tylko każde z tych rzeczy było na odpowiednim miejscu. A co wy o tym sądzicie? Miło mi będzie poznać wasze zdanie w komentarzach ;)





Pozdrawiam porą jeszcze późniejszą
taia from lavenderforge


Kubeczki na Świąteczne prezenty

Dzisiaj pragnę zaprosić was do wspólnego tworzenia. Kubeczki, do których instrukcję możecie znaleźć we wcześniejszym poście, czas świątecznie udekorować. W tym celu najpierw należy udać się na łowy. Nie musimy wychodzić z domu. Wystarczy, że rozejrzymy się wkoło okiem pomysłowego Dobromila i puścimy wodze wyobraźni, aby ta mogła pognać na odległe wyżyny. Oto wynik mojego polowania-poszukiwania (w końcu wywodzimy się z kultury zbieracko-łowieckiej ;P ).



1. Wstążka o drucianych brzegach. Granatowa, cieniutka i prześwitująca z motywem złotych śnieżynek.

2. Zwykły sznurek (w 100% naturalny).

3. Filcowe podkładki pod nogi od taboretu.

4. Różowo Barbie’owa wstążka z pasmanterii.

5. Suszki przeróżne (najlepiej żeby trochę wywietrzały; jeżeli chcemy użyć jednych to mogą intensywnie pachnieć, ale jeżeli mieszamy różne paczki i zapachy to może nam wyjść z tego niezbyt trafna kompozycja dla zmysłu powonienia).

6. Gotowe, kupione w zeszłym roku, filcowe i tekturowe gwiazdki (przydatne, w zeszłym roku ozdabiały wieniec adwentowy, gdy wieniec wyrzucałam gwiazdki poodrywałam).

7. Grapefruit własnoręcznie pokrojony i suszony [bez obaw, nawet jeśli przesiąknie wilgocią i zacznie gnić, to i tak stosujemy go jako ozdoba opakowania na prezent, a opakowania zwykle się drze przy otwieraniu i wyrzuca – chociaż kubeczków drzeć nie trzeba, wystarczy otworzyć wieczko, to przecież nie są one wieczne ;) (ot taka gra słowna; wieczko - wieczne, samo wyszło :P) ]

8. Laski cynamonu i gwiazdeczki anyżu. O te nie trzeba się martwić, że pachną. Mieszanina ich zapachów, plus grapefruita czy pomarańczy to istna uczta dla zmysłów, które zaraz przypominają ciepło atmosfery i mroźność krajobrazu, jednym słowem piękne Święta.

9. Choinka. Ja zeszłam do ogródka i obcięłam trzy niewielkie gałązki świerku. I tu nie ma żadnych powodów do obaw. Gdy przyklejając gałązkę igiełki oblejemy klejem na gorąco to nie odpadną nawet wtedy, gdy gałązka już się zasuszy.

10. Pestki dyni i słonecznika. Nieładne? A właśnie, że takie surowe piękno ma swój niepowtarzalny urok!

11. Nie ma na zdjęciu, ale użyłam także makaronu kokardek (makaron gwiazdeczki też byłby świetny!)

A jeżeli cokolwiek by wam nie wyszło to dobrze mieć pod ręką złoty spray, aby wszystko ładnie poszprejować i udać, że tak to właśnie miało wyglądać. Trik sprawdzony przeze mnie niejednokrotnie ;)

Same kubeczki robiłam z dwóch kwadratów wyciętych z papierów do pakowania prezentów (2 z nich upolowane niedawno w Tesco), tak aby w środku nie były białe. Jest też wariant eko, czyli tekturowy. Do przyklejenia tych wszystkich drobiazgów sprawdził się klej na gorąco (taki z pistoletu). Idealny i polecany zwłaszcza do wszelkich "organicznych" rzeczy, które czasami naprawdę trudno czymś przymocować tak, by zaraz nie odpadły.
A to wszystko powychodziło mi tak:





Pozdrawiam późną porą
taia from lavender forge

sobota, 20 listopada 2010

Pohárek

Tytułowy Pohárek jest kubeczkiem zrobionym metodą orgiami, który idealnie nadaje się do tego, aby zapakować do niego kolczyki, czy inny drobny upominek dla bliskich. Robi się go bardzo prosto. Potrzebny jest tylko kwadratowy kawałek papieru, który następnie składamy wzdłuż przekątnej, a rogi powstałego trójkąta zaginamy ku środkowi. Teraz wystarczy górny trójkąt wsadzić w kieszonkę powstałą z tych bocznych i gotowe. Wiem, że to wszystko skomplikowanie brzmi, ciężko jest wytłumaczyć jak coś poskładać bez pokazywania, więc na stronie www.orgiami.cz wynalazłam instrukcję obrazkową.
Żeby ułatwić sobie życie i masową produkcję kubeczków zrobiłam z białej kartki papieru przykładowy kubeczek i potem tylko odginałam boczne trójkąty według niego. Nazwałam go sobie dla szpanu Formą K2 :D (K1 też jest ale mniejsza :P ). Od razu piszę, że tylko pierwszy róg odginam według formy, drugi lepiej już bez niej (czasem i pierwszy wyjdzie krzywo, ale dzięki formie mam już jakiś punkt odniesienia).
Nie odginam tylnego trójkąta, bo służy mi on jako wieczko. Gdy wsadzę już kolczyki do środka to składam go do przodu i wsadzam w kieszonkę (tak jak zrobiłam to z przednim trójkątem). Trzyma się naprawdę dobrze i trzeba lekko wygiąć kubeczek żeby go potem otworzyć, dlatego też nie zamykam ich na zapas, tylko zostawiam te rożki nie zagięte aż do czasu, gdy kubeczki będą już pełne.
Oczywiście kubeczki bardziej lub mniej obficie dekoruję, żeby było ładniej i ciekawiej.


Pozdrawiam kubeczkowo
taia from lavender forge

PS: Post o kubeczkach jest jakby prologiem zapowiadającym cykl poświęcony Bożonarodzeniowym przygotowaniom. W niedziele zostanie nam tydzień do adwentu i najwyższy czas, aby ruszył Warsztat Pomocników Świętego Mikołaja, który to będzie przygotowywał upominki dla bliskich, żeby tym samym obdarować ich iskierkami radości. Zachęcam i was do tworzenia prezentów i prezencików oraz twórczego i oryginalnego ich pakowania. W następnym poście będzie o kubeczkach na Świąteczne upominki i tym samym ruszy z kopyta Bożonarodzeniowy cykl. A w ramach obrazkowej zapowiedzi kolejnego posta zdjęcie kubeczka z zeszłego roku.

piątek, 12 listopada 2010

Więc chodź pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko

Jesienne deszcze próbowałam odgonić za pomocą Tygrysków-Elvisków i Zakochanych, ale jeszcze Nieświadomych tego, Misiów. Wygląda na to, że mi się udało. Nie wiem jak u was, ale u mnie za oknem wesoło świeci sobie słońce i wydaje się być tam całkiem przyjemnie. Nie pozostaje nic innego jak wyjść i samemu to sprawdzić. A Tygryski-Elviski i Zakochane ale Nieświadome tego Misie? Dostali całkiem niezły angaż w postaci „bycia kolczykiem”. Wszak zabawnej biżuterii jesienią nigdy dość.

Tygryski po ugotowaniu nie straciły ani grama ze swojej mandarynkowej barwy, natomiast Misie trochę wyblakły, ich kolor stał się bardziej „surowy”. Normalnie to zakwalifikowałabym je do polakierowania, ale jakoś pasuje mi do nich ta „surowość”. Wyglądają jakby miały już parę ładnych lat na karku. Tak trochę udają, że mają w sobie wartość sentymentalną. A może naprawdę ją mają? Kto je tam wie, te misie…






Pozdrawiam na żółto i na niebiesko
taia from lavenderforge
PS:  Nie przegapcie kolejnej notki! Będzie o Pohárku!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Słoń w gaciach

Jeżeli, Drogi Czytelniku, cierpisz właśnie na jesienną chandrę to bardzo dobrze trafiłeś...

Jak zaglądam w tym listopadowym czasie na różne twórcze blogi, to na wielu z nich zagościła melancholia oraz dołki i dołeczki. Chyba rozumiem skąd taka plaga depresyjnych myśli, ale sama staram się nie dać jej się porwać. W związku z tym, tak na przekór wszystkiemu co rozprzestrzenia tę dżumę smutasów, prezentuję wam dzisiaj Słonia w Gaciach. Zrobiony na zamówienie dla kumpeli z uczelni. Jak usłyszałam, że ma być „w gaciach” to od razu w głowie pojawił mi się obraz wielkich majtas z truskawką (naprawdę nie wiem o co chodzi z tą truskawką, ale nie potrafiłam się od tej wizji uwolnić :D ). Tak oto powstał Słoń, który śmieje się jak głupi do sera i wygląda trochę jak te kiczowate rzeczy ze sklepu „wszystko po 4 złote”, do których niewątpliwie mam pewien sentyment. Ale chciałam, żeby ten słoń właśnie taki był. Pasowało mi to do niego jak ulał. No więc powstał, taki przerysowany i komiczny niczym klaun w cyrku. Prawda, że słodziutki? :P




Pozdrawiam słoniowato
taia from lavenderforge

środa, 3 listopada 2010

Blogowy upominek

 
Ponieważ niedawno mój psiak miał urodziny oraz dlatego, że lubię różne blogowe gadżeciki, stworzyłam dwa obrazki, które jeśli ktoś chce może sobie skopiować do siebie :) Oczywiście traktują o kundelkach i pieskach ze schroniska, więc jeśli i wy jesteście ich fanami, to powinny wam się podobać, a przynajmniej mam taką nadzieję, że się spodobają :)

Pozdrawiam kundelkowo
taia from lavender forge


sobota, 30 października 2010

Smukłe jesienne szaraczki

Zachęcam Was, Drodzy Czytelnicy,  do wyjścia na długi jesienny spacer. Działają niezwykle inspirująco...

Widzieliście kiedyś zająca na polu? Taki szaraczek kicający wśród źdźbłów niczym mała torpedka. Jakoś ten zwierzak, mimo swoich wielkanocnych zajęć w stylu malowania jajek, kojarzy mi się z jesienią. Moje kolczykowe szaraczki zrobiłam z papieru do pakowania kupionego dawno temu w IKEA. Niby to papier w kwiatki, a i tak jakiś taki jesienny. To chyba przez ten przygaszony błękit i szaro-beżowe tło we wrzosowe kropeczki. Po polakierowaniu zrobił się trochę ciemniejszy, co dodatkowo podkreśliło owo przygaszenie. Według mnie te smukłe (gdyż mają zdecydowanie podłużną formę) kolczyki idealnie wpasowują się w to co dzieje się teraz za oknem :)

Instrukcję jak zrobić króliczka znalazłam tu.



Żeby utwardzić papierowe kolczyki po prostu pomalowałam je lakierem do paznokci. Pamiętacie wisiorek z ptaszkami, który prezentowałam kilka postów wcześniej? Nosi się dobrze i bez uszkodzeń :)

Pozdrawiam szaraczkowo :)
taia from lavender forge

poniedziałek, 25 października 2010

Delikatnie...

Drodzy czytelnicy czujecie już rano to charakterystyczne szczypanie w policzki? Zima zbliża się wielkimi krokami, a do Lawendowej Kuźni przyleciały delikatne, białe jak śnieg, błyszczące jak szron  origamowe ptaszki....

Takie delikatne biało-różowe kolczyki to może nie do końca moje klimaty, ale jestem pod wielkim urokiem Królowej Śniegu. Co prawda jest ona czarnym charakterem, to chyba najpiękniej ujęta fam fatale w historii literatury. Mam nadzieję, że nikt z was nie będzie miał mi za złe, że przywołuje już zimowe klimaty. Nie lubię być taka „hop do przodu”, ale trzeba przyznać, że druga połowa jesieni to coraz zimniejsze dni i coraz ciemniejsze wieczory…

Kolczyki powstały poniekąd z myślą o wyzwaniu w art-piaskownicy .




Podobne kolczyki oraz naszyjnik zrobione przy pomocy metody origami możecie znaleźć w tym poście :Gil na jarzębinie

Pozdrawiam delikatnie i błyszcząco :)
taia from lavender forge


sobota, 23 października 2010

Zakochani jesienią

Drodzy czytelnicy, macie tak, że czasami brakuje wam pomysłu na wyeksponowanie waszych tworków? Ja niestety jestem bałaganiarą i drobne prace gubią się w moim biurkowym nieładzie. Na szczęście znalazłam na to sposób...

Potrzeba matką wynalazków, więc skoro obawiałam się stawiania pojedynczych figurek z modeliny wymyśliłam co zrobić, by te drobiazgi nie gubiły się w twórczym nieładzie. Postanowiłam nakleić je na wierzch od pudełka po kremie i dzięki temu zapewnić im spokojny byt w tym niespokojnym biurkowym świecie. Tak się jakoś to wszystko potoczyło, że z zamierzonych figurek powstała niejako „scenka rodzajowa” i to w dodatku z możliwością modyfikacji. Tak więc przedstawiam wam „Zakochanych jesienią”. Gdy znikną oni z parkowej ławeczki pozostaje tylko bura, łysa, jesienna szaruga.



W pudełeczku trzymam teraz półfabrykaty do robienia kolczyków.


A tak wygląda podobne pudełeczko do którego jeszcze nie zdążyłam się dobrać :)



To ostatnie zdjęcie dedykuję komuś, kto zawsze mnie wspiera i niejednokrotnie jest moją inspiracją w tworzeniu :*


A wszystkich podrawiam bardzo ciepło
taia from lavender forge

sobota, 16 października 2010

Moje pierwsze wyzwanie

Drodzy czytelnicy jeżeli złapała was jesienna chandra to spróbujcie mojego sposobu - wesołego świecznika na pachnące tealighty!

Wrzosowa świnka, liściasty miś i kasztanowa żaba to antidotum na smutne deszczowe dni. Można za nimi ustawić trzy mini tealighty i sprawić, że pokój zamieni się w krainę pełną ciepła i pozytywnych emocji. Inspiracją do stworzenia tego maso-solnego świecznika było dla mnie 11-ste zadanie w Twórczym Pokoju, w którym postanowiłam wziąć udział (niestety ten blog wyzwaniowy już nie istnieje ). Tematem były misie i na początku chciałam zrobić 3 takie same misiaki tylko w różnych kolorach, ale że masa solna rządzi się swoimi prawami, a i w głowie nieraz zachodzą drastyczne zmiany, w rezultacie powstało takie oto wesołe trio :)





Pozdrawiam kolorowo
taia from lavenderforge
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...