piątek, 31 sierpnia 2012

Spod igły

Uszyłam tildowego anioła. A wszystko przez pewien deszcz, który złapał nas w Łebie i który najpierw przeczekiwaliśmy spędzając cudne chwile w oceanarium, a następnie próbowaliśmy się w miarę susi dostać do namiotu zahaczając o przydrożne sklepy. Zahaczyliśmy także o namiot z "Tania Książką", a w nim moje serce skradły "Radosne Dekoracje" autorstwa Tone Finnanger, głównie chyba dlatego, że był tam rozdział z dekoracjami marinistycznymi. Prawie co wieczór brałam tę książkę przed spaniem i przy świetle latarki na korbkę oglądałam i planowałam co uszyję. Gdy wróciłam byłam pełna zapału i zaraz zabrałam się za tworzenie. I w ten oto sposób powstał właśnie anioł. Anioła nazwałam Kornelia i usadziłam na półeczce obok studni ze sklejki i świecznika z Flo, dzięki czemu, mam trochę romantycznego, wiejskiego klimatu w moim pokoiku. Kornelie wzięłam dzisiaj na sesję zdjęciową, żeby poczuła trochę wiatru we włosach :).






Dla porównania zrobiłam zdjęcie przy książkowym pierwowzorze:



A na koniec chciałabym wszystkim bloggerom złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji blogowego święta, które podobno dzisiaj obchodzimy :). Niech wam się pisze i tworzy z lekkością, a obserwatorów i czytelników przybywa! Także mój piesek ma dla was prezent - skoro Kornelia nie ma uśmiechu, to on postanowił nadrobić braki. Tak więc, oto i uśmiech dla wszystkich blogujących :)

  
Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge

czwartek, 23 sierpnia 2012

Cytrynki

Początek cytrynkowej kolekcji kolczykowej był bardzo prosty. Pewnego dnia chciałam spróbować moich sił w ulepieniu wałeczka millefiori z motywem cytryny, aby później wykorzystać cytrynkowe plasterki przy tworzeniu żelowych paznokci. Okazało się jednak, że to, co tak prosto wygląda na YouTube w rzeczywistości wcale takie nie jest. Pierwszy wałeczek nie wyszedł, z drugiego natomiast pełno plasterków odpadło, bo chociaż cięłam je żyletką to i tak się lekko rozpłaszczały. Spróbowałam schłodzić wałeczek w zamrażalce i było jeszcze gorzej. Chociaż nie był już ciepły, to cały się lepił. Nie wiem czemu. Może powinnam go była szczelnie owinąć w folię przed włożeniem? Jestem prawie pewna, że to woda spowodowała jego okropne lepienie do wszystkiego. W końcu najlepiej wyszły mi te plasterki, które cięłam już po wypieczeniu wałeczka, zaraz po wyjęciu z piekarnika (bałam się, że jak modelina wystygnie, to wałeczek stanie się za twardy). Z nieudanego wałeczka zgniotłam na szybko jasnożółte kulki i w lekkim poddenerwowaniu ukulałam kilka koralików przy wykorzystaniu tej metody. Parę plasterków wykorzystałam by wykonać koraliki przy użyciu millefiori. Zdjęcia wkrętek pochodzą jeszcze znad morza, reszta to już moja rodzima, piękna okolica :). A paznokcie? No cóż, okazało się, że zabrakło w hurtowni przeźroczystego lakieru i plasterki na nic się nie przydały. Czekają teraz w pudełeczku na lepsze czasy:).









W powietrzu czuć kończące się lato, niemniej pozdrawiam ciepło i śpiewająco ( w tę sobotę i niedzielę będzie nad naszym jeziorem festiwal szantowy :) )
taia from lavedner forge

PS:  Spacerując po lasach i łąkach pamiętajcie, że żyją tam różne, nie zawsze przyjemne zwierzaki. Ja przy okazji robienia cytrynkowej sesji zdjęciowej natknęłam się na niedużą żmiję. 


PS: Robienie zdjęcia żmii z tej odległości to nie był najmądrzejszy pomysł...

piątek, 17 sierpnia 2012

Leśne Ciacho

Nie wiem czy wam się przydarzyło znaleźć coś kiedyś w lesie, ale ja wśród malin znalazłam leśne ciacho. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o jakiegoś przystojnego leśnika, lecz o prawdziwe ciasteczka upieczone przez elfy o niepowtarzalnym smaku... ee... plastiku? :)
A teraz na poważnie. Ci, co mnie znają, wiedzą, że przed lepieniem ciasteczek, babeczek, goferków i innych tego typu rzeczy broniłam się rękami i nogami. Jednak nowa technika (o której można przeczytać tutaj) skłoniła mnie do tego, by wypróbować, czy dzięki kostkom cukru można nadać ciastkom z modeliny taki "wypieczony" wygląd. Efekt końcowy bardzo mi się spodobał i mogę polecić wszystkim, którzy takie rzeczy lepią odrobinę cukru zamiast tradycyjnego nakłuwania.
Co do samych kolczyków, to spaliły mi się w czasie wypiekania (o tym tez już pisałam przy okazji notki o bandziorze) i myślałam, że nic już z nich nie będzie. Przykleiłam jednak kilka jagódek na kropelce, paćłam białym reliefem, dolepiłam listki mięty i truskawki/poziomki i tak oto powstały. Przypadły mi bardzo do gustu  i kto wie, może powstaną następne? Na pewno jednak nie będę w to inwestować i zajmować się ciasteczkami na stałe, za dużo już tego na blogach ;).







Popatrzcie jaki miałam piękny plan zdjęciowy!

Pozdrawiam cieplutko!

                   taia from lavender forge

środa, 15 sierpnia 2012

Pocukrowane

Obiecałam podzielić się z wami nową techniką, dzięki której zwykła modelina zmienia się w wulkaniczny pumeks. Sprawa jest dosyć prosta, a wykonanie nie wymaga żadnych specjalnych umiejętności, ani drogich specyfików. Wystarczy zwykły cukier albo sól. Gdy ulepimy koralik z modeliny, należy go "ukulać" w cukrze albo soli. Wypalić go w takiej postaci, a gdy już stwardnieje, wsadzić go do wody, by niechciane kryształki się rozpuściły. W taki sposób może powstać naprawdę niezwykła biżuteria! Pomysł nie jest mój. Zaczerpnęłam go stąd:
Nie wychodzi mi to tak dobrze jak autorce powyższego tutorialu, ale jak to mówią - praktyka czyni mistrza :). Zachęcam i was do spróbowania!







Spróbowałam także nadać tym sposobem fakturkę pewnym truskawkowo-jagodowy, ciastkom, ale więcej o tym będzie na następny raz... :)


Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge

niedziela, 12 sierpnia 2012

Cienkie Bolki

Wróciłam. Nie myślcie jednak, że miałam odpoczynek od Lawendowej Kuźni. Chociaż nie mogłam ani tworzyć, ani blogować, to mogłam jednak robić zdjęcia. Nie zrobiłam ich co prawda tyle, ile zamierzałam, ale nadrobię zaległości już w mojej domowej, także pięknej, okolicy.
Chcę wam dzisiaj pokazać coś nowego. Otóż, tytułowe Cienkie Bolki, to nic innego jak bransoletki na lnianych sznurkach, które powstały na skutek tej i tej inspiracji, a obie one pochodzą z bloga www.sztukastudiowania.blogspot.com . Nie myślcie sobie, że obyło się bez lepienia. Turkusowy koralik jest "made in lavender forge" z wykorzystaniem nowej techniki, która pozwala zrobić w modelinie takie pumeksowe dziurki. Trochę więcej o tej metodzie napiszę w następnym poście, a teraz zaproszę już was na małą podróż na plażę :)








Pozdrawiam faliście!
taia from lavender forge

PS: Potrzebowałabym rady scrapujących bloggerek. Chcę zrobić powakacyjny album ze zdjęciami i szukam dużej i porządnej bazy. Wiecie może w jakim sklepie internetowym można taką kupić? Z góry dziękuję za wszelką pomoc! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...