poniedziałek, 28 listopada 2011

Czas radosnego oczekiwania

W niedzielę rozpoczął się Adwent - czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana Jezusa. W tym okresie nie tylko przygotowujemy się do tego, by dobrze przeżyć Święta Bożego Narodzenia, ale też przypominamy sobie o tym, że całe życie chrześcijanina jest czuwaniem aż Pan Jezus przyjdzie powtórnie, tak jak nam obiecał.
Tradycyjnie robiłam w sobotę wieńce adwentowe. Piszę w liczbie mnogiej, gdyż sztuk były trzy. Pierwszy powędrował do mojego Ukochanego i jego rodzinki, drugi do mojej rodzinki, a trzeci na mój parapet. Mam nadzieję, że dzięki tym wianuszkom łatwiej nam wszystkim będzie w ogólnym zabieganiu pamiętać o tym specjalnym czasie jaki teraz przeżywamy.










Pozdrawiam i życzę wszystkim dobrego przeżycia tego adwentowego czasu!

taia from lavender forge

niedziela, 27 listopada 2011

Lepienie po Studencku cz.3 - przydasie z masy solnej

Pokażę wam dzisiaj szybki kursik na maso-solne przydasie, które pozwoliły mi w tym roku zaoszczędzić trochę pieniędzy wydawanych przeze mnie przed Świętami na giełdzie kwiatowej. Tradycją dla mnie jest bowiem robienie wieńców adwentowych (tegorocznymi pochwalę się w następnym poście :P) i co za tym idzie kupowanie czystych wianuszków z igliwia oraz przeróżnych przydasi na giełdzie. W tym roku część z nich postanowiłam sobie sama zrobić  :) Wydaje mi się, że przydadzą się one nie tylko przy Świątecznych stroikach, ale i kartkach Świątecznych, pakowaniu prezentów... a może i wy znajdziecie dla nich jakieś zastosowanie?

Potrzebne nam będą dwie masy solne: brązowa i biała. Przepis znajdziecie w tym poście. Do zrobienia brązowej masy posłużyła mi zaparzona wcześniej rozpuszczalna kawa (gdyż nie miałam w domu kakao :D ).



Aby zrobić Udawane Pierniczki:

  • Rozwałkuj brązową masę solną na podkładce śniadaniowej (materiał przypominający linoleum).
  • Powycinaj foremkami do ciastek przeróżne kształty.
  • Pozwól teraz ciastu trochę przeschnąć (jakieś 30 minut).
  • Niedelikatnie ( :P ) odrywaj ciasteczka od podkładki, np. przy pomocy plastikowego nożyka.
  • Pamiętaj, aby Udawane Pierniczki suszyć w piekarniku dekoracyjną, lekko poszarpaną stroną w dół.
Na poniższym zdjęciu widać różnicę. Jaśniejsza strona to ta, która była bezpośrednio suszona, ciemniejsza, to ta, która dotykała papieru i dzięki czemu zachowała kolor (i fakturę!).




  • Wysuszone pierniczki najlepiej ozdobić białym reliefem (już o nim pisałam - można go wykorzystać na wiele sposobów - kosztuje ok. 9 zl., a mi służy już dwa lata; można nim robić udawany lukier, bitą śmietanę, śnieg, brodę i wiele wiele innych :) ).
Złote Gwiazdki:

  • Wałkujemy białą masę na papierze do pieczenia.
  • Wycinamy foremkami do ciasteczek gwiazdki.
  • Bardzo łatwo zdejmiemy gwiazdki z papieru i przełożymy ba blachę :).
  • Po wysuszeniu kładziemy gwiazdki na pokrywce od starego pudełka, wychodzimy na dwór i malujemy złotym sprejem.

Brokatowe bałwanki:
  • Jeżeli posiadamy inne ciekawe foremki do ciastek (nie tylko bałwanki) możemy powycinać z nich przeróżne kształty z masy solnej.
  • Po upieczeniu możemy pomalować je grubą warstwą farbki, a następnie posypać brokatem. Gdy wszystko wyschnie dobrze jest zabezpieczyć brokat malując go lakierem do paznokci. Pamiętacie? Tak samo ozdobiłam serduszko aniołkowi z tego posta.

Oczywiście maso-solne ciasteczka można też zostawić po prostu takimi jakie są. Z dwóch porcji masy (zrobionych z 1,5 szklanki mąki i niecałej szklanki soli) wychodzi ich naprawdę spora ilość. Miałam problem z tym, gdzie to wszystko pochować :)


Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że kogoś zainspiruje mój kursik :)
taia from lavender forge

czwartek, 24 listopada 2011

Radioaktywne Bałwanki

Pewnego dnia powstała parka wesołych, zakochanych bałwanków.




Bałwanki te tak bardzo przypadły do gustu ich twórczyni, że ta postanowiła zrobić jeszcze inne rodzaje bałwanków.



Cały problem tylko w tym, że owa twórczyni nie miała już białej modeliny i te powyższe zrobiła ze świecącej Fimo. 

Nie świecą one zbyt długo, więc może nikt się nie wystraszy radioaktywnych bałwanków ;)

Następna seria na pewno powstanie, ale tym razem z brokatowej białej, bo nie udało mi się kupić w empiku zwykłej. Strasznie podoba mi się ten motyw bałwankowy i tak sobie myślę, że niekoniecznie trzeba by zawsze ubierać dwa takie same bałwanki. Miksowanie ich ze sobą (na jedno ucho ten, na drugie tamten) mogłoby być całkiem ciekawe. Pamiętacie jeszcze pary nie-do-pary? Tam też chodziło o to, że dwa kolczyki były podobne do siebie, ale nie takie same. Myślę, że z tymi bałwankami także można by tak zrobić. A wy jak sądzicie?

Użyłam tym razem innych bigli. Co o nich myślicie - lepsze niż zwykłe?


Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge
PS: Dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze! Cieszę się, że gwiazdki tak wam się spodobały!

piątek, 18 listopada 2011

Psotliwe Gwiazdki

Wraz z aniołkami z poprzedniego posta powstała seria ozdób na choinkę w formie gwiazdeczek.Obejrzyjcie zdjęcia, a z pewnością każdy z was zrozumie dlaczego w tytule posta nazwałam je "psotliwymi" :)









Gwieździście pozdrawiam :) !
taia from lavender forge

poniedziałek, 14 listopada 2011

Lepienie po Studencku cz.2 - masa solna na Święta

To już druga odsłona Lepienia po Studencku. Tym razem chciałabym podzielić się z wami przepisem na solniczkowe aniołki. Wiem, że tutoriali na aniołki z masy solnej jest w sieci całkiem sporo, ale wydaje mi się, że komuś może się przydać mój pomysł na studenckiego aniołka. Tym razem nie skupiłam się na tym, żeby było tanio (bo tanio będzie i tak - w końcu to masa solna :P) ale żeby było szybko. Ostatnio mam tyle do zrobienia na uczelnię, że doba wydaje się dla mnie za krótka, a tutaj zbliża się już wielkimi krokami Adwent i Boże Narodzenie. Postanowiłam znaleźć jakieś sposoby na to, by mimo wszystko wytworzyć dla bliskich drobne, handmadowe upominki. Jednym z tych sposobów jest Przepis na Aniołka.

Potrzebujemy:
  • 3 szklanki mąki
  • 1,5 szklanki soli
  • 1,5 szklanki wody
  • żółtą farbkę plakatową
  • drucik
  • nieużywaną przez nas foremkę do ciastek
  • obcążki



Najpierw przygotujmy masę solną. Do miski wsypmy 2 szklanki mąki, a następnie szklankę soli (kolejność jest ważna!). Teraz bierzemy widelec w dłoń i wszystko energicznie mieszamy (dzięki temu łatwiej nam będzie zrobić dobrą masę). Kiedy już mąka i kryształki soli się z sobą dokładnie wymieszają dolewamy powoli wodę, na początek jakieś 2/3 szklanki. Pół szklanki wody stawiamy gdzieś w zasięgu ręki, zakładamy gumową rękawiczkę (inaczej nasze ręce mogą później naprawdę mocno szczypieć) i wyrabiamy ciasto na gładką masę. Jeżeli w trakcie wyrabiania ciasto nam się obsypuje i jego część gromadzi się na dnie miski, to podnosimy to co już się mniej więcej trzyma i do suchych resztek dolewamy trochę wody. Następnie mieszamy najpierw resztki z wodą, a potem wszystko razem. Kiedy wydaje nam się, że ciasto już jest wyrobione, to pomęczmy je jeszcze przez chwilę dla pewności i zaraz zawińmy w folię aluminiową, albo wsadźmy w foliowy woreczek. Porządne wyrobienie ciasta jest kluczem do przyjemnego i bezstresowego lepienia, więc lepiej trochę dłużej pougniatać masę, aż ręka rozboli, żeby potem nie mieć z nią żadnych problemów :) 



Teraz powtarzamy wszystkie czynności, ale przy użyciu połowy składników. Pod koniec ugniatania dodajemy do masy łyżeczkę nietoksycznej farby plakatowej w kolorze żółtym. Podkreślam - nietoksycznej - wszystko przecież pójdzie później do pieca i nie chce żeby komuś zaszkodziły jakieś chemiczne opary :P.
Można także zrobić więcej kolorów mas i to nie tylko przez dodawanie do niej farbki. Brązowy kolor uzyskamy przez dodanie kakao (najlepiej jest je rozpuścić w dolewanej do ciasta wodzie), a delikatny różowy przy użyciu truskawkowego kisielu (także rozpuszczonego w wodzie). Możemy także podpiec trochę naszą masę w piekarniku (ok. 180 st. C) i zarumienić ją na złoty kolor. Dobrze jest mieć więcej niż jeden kolor masy solnej, bo dzięki temu aniołki będą ciekawsze i nie będziemy musieli ich później malować (co bywa dość czasochłonnym zajęciem).


Kiedy mamy już przygotowaną i szczelnie zawiniętą w woreczki masę możemy poświęcić chwilę (oraz starą foremkę do ciastek) i przygotować foremkę na skrzydełka. Kilka minut kombinowania, a znacznie ułatwi późniejszą pracę oraz wszelkie seryjne produkcje. Do zrobienia moich skrzydełek posłużyła mi foremka ślimaka, którą zawsze myliłam z wielorybem :D.
Gdy nasza foremka jest już gotowa wałkujemy placek z masy solnej i odciskamy tyle par skrzydełek ile nam potrzeba. Najlepiej wycinać ich taką liczbę, która jest podzielna przez 3 :P.


Następnie wałkujemy coś, co będzie przypominać kółko (moje ma 12 cm średnicy, co widać dzięki sławnej już linijce z płatków śniadaniowych) i dzielimy na 3, mniej więcej równe, części. Następnie bierzemy jedną z nich i przyklejamy do skrzydełek różkiem , który był środkiem koła, do góry. Przed przyklejeniem zawijamy go jednak pod spód, tak by powstała nam dość spora fałdka. Teraz zawijamy pod spód pozostałe różki i fałdujemy tym samym całą sukienkę aniołka. 
DOBRA RADA: warto przed sklejaniem dwóch części zrobionych z masy solnej zwilżać jedną z nich wodą, gdyż lekko wyschnięta masa nie chce się już kleić.



Gdy mamy już skrzydełka i sukienkę czas zająć się główką aniołka. Robimy ją ze spłaszczonego owalu i przyklejamy mniej więcej tam, gdzie sukienka styka się ze skrzydełkami wcześniej lekko wygładzając w tym miejscu fałdkę na sukience. Do główki wbijamy zagięty drucik tak, by przechodził przez nią i wbijał się także w sukienkę. Przy pomocy wyciskacza do czosnku i żółtej masy robimy włoski i układamy aniołkom wymyślne fryzurki. Od spodu zabezpieczamy główki papierem (jeżeli nie będziemy ich dawać od razu do pieca) lub folią aluminiową (jeżeli zaraz je do pieca wsadzimy) po to, aby pod własnym ciężarem nie odgięły się one do tyłu. Teraz możemy zrobić wykałaczką oczka i ustka. Możemy także zostawić twarz aniołka w spokoju i namalować je później. Ja wybrałam opcje pół na pół - wykałaczką zrobiłam otwarte ustka (dzięki temu aniołki wyglądają jakby śpiewały Nowonarodzonemu w wesołym chórku), a oczka postanowiłam domalować później.   
Dobrym sposobem na to, by aniołki różniły się trochę między sobą jest układanie każdemu inaczej włosków oraz dodawanie im indywidualnych akcesoriów, np: gwiazdek, serduszek, pobożnie złożonych rączek, zapalonej świeczki, instrumentów muzycznych.


Moje aniołki leżały chwilę zanim poszły do pieca, dlatego zdążyły już trochę wyschnąć i nie potrzebowały podczas dalszego suszenia podkładek pod główkami. Wstawiłam je do piekarnika o temp ok 130 st. C. Były tam dośc spory czas (ok. dwóch godzin), ale wystarczy je potrzymać niecałą godzinę, wyłączyć piekarnik i nie wyjmować dopóki ten całkiem nie ostygnie.
Aniołki po wysuszeniu nadają się już do użytku :) 
Jeżeli jednak mamy chwilę możemy je jeszcze trochę ozdobić, nie musimy tego jednak robić od razu - możemy rozłożyć to sobie w czasie. Z taką właśnie myślą , by móc je później w ciągu tygodnia po jednym upiększać, nalepiłam w sobotę całą blachę aniołków. 


Temu aniołkowi pomalowałam skrzydełka oraz serduszko, które trzyma. Nie używałam do tego pędzla, lecz własnych palców. Rozsmarowałam farbę plakatową w tubce niczym krem. Serduszko najpierw pokryłam czerwoną farbką, a następnie białą więc zrobiło się różowe. Następnie obsypałam je bezbarwnym brokatem, który lekko wcisnęłam w farbkę opuszkiem palca. Oczka dorysowłam zwykłym flamastrem. Gdy farba wyschła potraktowałam owo serduszko nabłyszczającym lakierem do paznokci  (żeby brokat się nie obsypywał) oraz twarz aniołka (żeby była bardziej wyrazista). Na koniec białym reliefem (gęstą farbką w tubce, która jest wykorzystywana jako konturówka do malowania na szkle) ozdobiłam sukienkę motywem śnieżynek. W ten sam sposób upiększyłam później jeszcze drugiego aniołka.




Pozwoliłam aniołkom wyschnąć, po czym przy użyciu sianka od myszek, celofanu i wydrukowanego napisu z krótkimi życzeniami przygotowałam je do odlotu w świat jako drobne, bożonarodzeniowe upominki :)


Jak widać na powyższym zdjęciu dodałam im wcześniej wstążeczki, by mogły po rozpakowaniu służyc jako ozdoba na choinkę :)

Ufff... to już koniec drugiej edycji Lepienia po Studencku. Mam nadzieję, że komuś przyda się ten tutorial. Miłego lepienia przedświątecznego!
Pozdrawiam ciepło!
taia from lavender forge

piątek, 11 listopada 2011

środa, 2 listopada 2011

Scrapowe Przydasie

Pamiętacie jak pisałam wam o mojej wymiance z Malgodia Passion? Za tamtą prześliczną kartkę obiecałam, że zrobię dla niej scrapbookingowe przydasie. Przyznam, że było to dla mnie wyzwaniem, bo musiałam zrobić coś, co jest jakby niedokończone, co ma być poniekąd półfabrykatem. Potraktowałam modelinę na dwa różne sposoby:
z jednej strony jak plastik, z którego lepiłam guziczki, smoczki, "pastylki" z kwiatuszkami - jednym słowem dodatki;
z drugiej jak kolorowe pocztówki, które wiele z was wykorzystuje przy robieniu kartek i które często stanowią ich główną ozdobę ujętą w rozmaitego rodzaju ramki, koronki, kwiatuszki...
Na scrapbookingu znam się tyle, ile można się dowiedzieć przeglądając internetowe blogi, dlatego miałam obawy, czy będę potrafiła ulepić coś, co na prawdę się przyda. Całe szczęście wiem już, że przydasie bezpiecznie dotarły do adresatki i, że się jej spodobały. A co wy o nich sądzicie? Przydadzą się? :)










Ostatnie zdjęcie pokazuje wielkość poszczególnych tworków ( linijka z płatków śniadaniowych - akurat pod ręką miałam :D)

Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...