wtorek, 13 maja 2014

Zające na łące

Chyba każdy o tej porze roku czuje się niezwykle kolorowo... Mam nadzieję, że Wy też, Drodzy Czytelnicy :)

Te zajączki uszyłam z niezwykle prostego wykroju, który powstał na zwykłej kartce papieru. Większość ich uroku to zasługa pięknych pastelowych tkanin z IKEI oraz słodkich serduszkowych nosków. Taaakkk... Serduszkowe noski... "Can you feel the love tonight?" chciałoby się wręcz zaśpiewać :)





Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Pędź koniku!

Ogromnie mnie cieszy, że kwiatki-niewidki tak wam się spodobały! W tej serii kolorystycznej powstały także inne kolczyki, które pokaże wam w najbliższym czasie :). Dzisiaj jednak zabieram was na konną przejażdżkę - w rolach głównych: Pluszakowy Konik. Wypchany jest tak solidnie, że może stać sam, bez żadnej podpórki! Jest zabawny, jest słodki, no i ma psotny charakterek! Jak wam się podoba taka alternatywa dla osławionych i wszędobylskich "Kucyków"?







Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge

piątek, 25 kwietnia 2014

Kwiatki - niewidki

Hej, hej, jak tam u was? Mam nadzieję, że tak jak ja rozkoszujecie się piękną pogodą, klimatycznymi burzami i magiczną mgłą, która unosi się wieczorami po takim zakręconym pogodowo dniu! 
A w Lawendowej  Kuźni w końcu podziało się modelinowo i pojawiły się ostatnio kwiatki-niewidki.
Spójrzcie tylko na to zdjęcie:


Taki misterny wzorek zrobiony metodą millefiori, a prawie go nie widać! Wszystko jednak ulepione zostało zamierzenie, bo po wypieczeniu niektóre elementu nabrały przeźroczystości i przez to stały się ciemniejsze. :)
Jak wam się podoba efekt końcowy?





A kwieciste kolczyki wpasowują się w to wyzwanie :)


Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge

środa, 9 kwietnia 2014

Królik Maurycy

Mój pierwszy tak skomplikowany wykrój - królik Maurycy! Jego głowa składa się aż z 7 kawałków materiału! A jaki jest królik Maurycy?

Z całą pewnością wyluzowany :)


Lubujący się w klasycznej lekturze :)


Zawsze uśmiechnięty :)


Towarzyski :)


I taaaaki duży :)


I lubiący wyzwania :)

Pozdrawiam cieplutko!
taia from lavender forge

piątek, 28 marca 2014

Jak kupować FIMO? - post poradnikowy :) cz.1

Jestem prawie pewna, że to wiosenne słońce działa na was podobnie jak na mnie. Przynosi nowe pomysły, inspiracje, chęci do zmiany garderoby, do przemalowania pokoju i tym podobnych rzeczy. Korci was by stworzyć swoją własną kolekcję biżuterii na wiosnę 2014? Chcielibyście urozmaicić wasz parapet ciekawymi i nietuzinkowymi bibelotami? A może brakuje wam oryginalnych guzików do bluzki, którą właśnie szyjecie? Lub po prostu pragniecie popróbować czegoś nowego? Niezależnie od tego co powoduje w was chęć sięgnięcia po modelinę dobrze, że tu jesteście - ten post bowiem powie słów kilka o tym, jak mądrze i trafnie kupić idealne kolory FIMO do stworzenia tych wszystkich rzeczy! :)

Kupując FIMO przez internet zapewne często spotykacie się z tym:


i naprawdę jest tak wiele czynników, które oddziałują na to, że kolory te docierają do nas przekłamane, że aż głowa boli! Nawet jeżeli jesteście szczęściarzami z dostępem do sklepu w którym jest przeogromny wybór kolorów FIMO i nie musicie zamawiać ich przez Internet, to wcale nie znaczy, że nie jesteście narażeni na zakupowe wpadki. Praktycznie wszystkie FIMO effect po wypieczeniu zmieniają swój kolor!

Ponieważ zakup kostek to zawsze dość spory wydatek pragnę podzielić się z wami moimi doświadczeniami z nadzieją, że dzięki temu pomogę wam nieco z wyborem tych idealnych kolorów.

Nie będę się rozwodzić w tym poście dlaczego lepię z FIMO i czy nie da się znaleźć tańszych zamienników. Szukałam swego czasu czegoś tańszego, ale nic nie dawało mi takiego efektu końcowego jak przy lepieniu z FIMO soft. Jak dla mnie konsystencja tej masy jest po prostu idealna. Nauczyłam się bardzo szybko jak z niej lepić i nie umiałabym się przestawić się na żadną inną! Z pewnością też poleciłabym ją wszystkim, którzy dopiero zaczynają zabawę z masami termoutwardzalnymi. Ten post nie jest w żaden sposób sponsorowany. Piszę o FIMO, bo przez lata prowadzenia bloga żadna inna modelina nie odpowiadała moim oczekiwaniom w takim stopniu jak ona. Według mnie, jeżeli ktoś pragnie zacząć swoją przygodę z lepieniem, to ona nadaje się idealnie, gdyż bardzo ładnie się wyrabia i łatwo modeluje.

Ale dość już tego rozwodzenia, którego wcale przecież miało nie być! Czas przejść do konkretów :)

Po pierwsze: zlokalizuj inspiracje!

Tak właśnie "zlokalizuj" nie "znajdź". Z jakiś powodów bowiem chcesz popróbować lepienia z modeliny, postaraj się te powody zwerbalizować. U mnie to było coś w stylu: "hej, przecież ja sobie mogę ulepić jakie chce kolczyki, może to być np. figurka jakiegoś zwierzaka". I tak się zaczęło - od zwierzaków. Mogłoby się wydawać, że to pytanie o inspirację zadaje się tylko raz, na samym początku przygody, ale wcale tak nie jest. Nasze inspiracje przecież się zmieniają, my też się rozwijamy. Ja przed każdym kupnem kostek FIMO staram się zlokalizować co sprawiło, że znów mam ochotę potworzyć. Często wiąże się to z czymś co zobaczyłam, czy to na jakimś blogu, czy stronie, czy w gazecie. Może to być np. nietypowe połączenie kolorów, jakieś ciekawe faktury, nie musi to być od razu jakiś naszyjnik, który chce kropka w kropkę odwzorować. Od takich rzeczy staram się być hen, hen, daleko.

Kiedy już wiesz co Cię zainspirowało, możesz zdecydować w jaką stronę chcesz pójść i ustalić jakich kolorów potrzebujesz!

Jeżeli bowiem masz ochotę potworzyć jakieś ludzkie postacie to na pewno będziesz potrzebował FIMO soft nr 43. Ten bardzo, bardzo blady róż jest idealny do lepienia skóry. Można go przyrumienić pastelami, można trochę zmieszać, ale można też nie robić nic i jest idealnie. Biorę go niemalże zawsze, gdy kupuję FIMO, bo nigdy nie wiadomo, kiedy chęć mi przyjdzie by ulepić coś ludzkiego. :)

A oto kilka archiwalnych próbek:







Jeżeli tylko na lepieniu postaci chcielibyście się skupić istnieją też specjalne duże opakowania "skórnych" kolorów!

Jeśli chodzi zaś o zwierzęce tworki, to bardzo łatwo znajdziecie odpowiednie kolory. Jeżeli chcecie stworzyć figurkę jak najbardziej oddającą rzeczywistość wybierzcie coś ze zwykłych FIMO soft. Po wypieczeniu i bez lakierowania masa ta ma w sobie idealny dla zwierzęcej sierści mat. Przy lepieniu zwierzaków także przydaje się bardzo ów niezwykły kolor nr 43, gdyż świetnie się sprawdza na wszelkich różowych częściach ciała, jak łapki, czy wnętrza uszu.



RADA: aby nadać efekt "wilgotnego" oka, noska lub języka polakieruj go po wypieczeniu, a resztę figurki pozostaw matową!

Ale można też i tak: zwykłe kolory zastąpić FIMO effect. Idealnym odpowiednikiem wszelkich szarości jest srebrny (nr 81), a brązów i rudości - złoty (nr 11). Efekt "metaliczności" zwiększa się przy polakierowaniu figurki :).





Metaliczne FIMO zawierają tak drobne okruchy brokatu, że nie da się ich dostrzec. Cała ta masa ma po prostu taki "metaliczny" połysk. Można odrobinę metalicznej FIMO zmieszać z innym kolorem z FIMO soft, a uzyskany kolor będzie miał w sobie subtelny połysk tych niezwykłych drobinek. Spójrzcie tylko na beciki od tych bobasków. Prawda, że ciekawy efekt?


Moim zdaniem metaliczne kolory są o wiele lepsze od brokatowych. Poza tym brokatowe da się zrobić samemu ze zwykłych kolorów. Metaliczny połysk można by co prawda uzyskać przy pomocy cienia do powiek, ale chyba ciężko byłoby nadać błysk całej masie. Brokatowy biały jest jednak niezastąpiony w jednym przypadku - jeżeli chcielibyście uzyskać efekt mieniącego się śniegu! Bardzo polecam nr 052!



Ten kolor zmieszany z innym daje także bardzo ciekawy efekt. Wszystko dzięki temu, że brokat w numerze 052 jest przeźroczysty, za to połysk ma w sobie wszystkie kolory tęczy. Masę, z której lepiłam te chomiczki wymieszałam właśnie z kolorem 052:


A na koniec, coś co może was zdziwić: przy zwierzakach przydaje się także FIMO transparentna biała, nr 014. Spójrzcie jak realistycznie wyglądają ulepione z niej ząbki!



A jeżeli chodzi o lepienie biżuteri... To po pierwsze można ją zrobić z każdych, naprawdę każdych resztek, o czym pisałam tu:


Z trzech kolorów było o tym tutaj:


Z dwóch kolorów, o czym było tu:




Ale można też nieźle poszaleć i o tym to będzie w następnym poście z serii: JAK KUPOWAĆ FIMO :)

Pozdrawiam cieplutko, a was zachęcam do komentowania. Piszcie czy według was takie posty są pomocne, czy odkryliście dzięki tej notce coś nowego, być może coś napisałam niezrozumiale, albo coś pominęłam? Za wszelkie uwagi z góry BAARDZOO, bardzo dziękuję!

Ciepłe myśli do was ślę!

taia from lavender forge

niedziela, 23 marca 2014

Molly Książkowa

Kto powiedział, że na półce z książkami nie może siedzieć ich czytelniczka? Ta wdzięczna laleczka została uszyta z myślą o tym, by właśnie tam zagościć. Jej wiosenna, kwiecista sukienka przypomina, że w ciepłe dni dobrze wybrać się z naszą lekturą w plener. A co czyta sama Molly?


Bardzo lubi baśń o "Księżniczce na ziarnku grochu".


Zaczytuje się w "Czerwonym Kapturku".


Wzdycha do Wokulskiego z "Lalki".


A wy? Co teraz czytacie? :)



Pozdrawiam cieplutko i wiosennie!
taia from lavender forge

środa, 26 lutego 2014

Miś Borubar

Cześć, jak wam leci? Czy to słońce za oknami dodaje wam energii? Na mnie działa i to bardzo! Ostatnio kupiłam nową maszynę do szycia, co sprawiło, że poczułam się jakbym mogła uszyć WSZYSTKO ! No i rzuciłam się na ten oto wykrój misia:


Co się przy nim namęczyłam to moje. Okazało się, że uszycie maskotki z prawdziwego zdarzenia nie jest wcale takie łatwe. Czasami byłam przerażona tym, że muszę dane dwa kawałki materiału o przedziwnych kształtach połączyć ze sobą. Starałam się jednak skupiać na szczegółach. Stwierdziłam - co mi wyjdzie to będzie. I tak, centymetr po centymetrze, szyłam sobie misia. 



Gdy wywróciłam materiał na właściwą stronę, gdy wypchałam małe stópki i łapki, to poczułam autentyczne wzruszenie. Nie mogłam się oprzeć i wrzuciłam misiakowi uszyte na szybko serduszko. 



Nazwę dla maskotki powierzyłam mojemu narzeczonemu, a on stwierdził, że miś należy do takich troszkę niepokornych i przekornych i nazwał go Borubar. 

Tak więc oto miś Borubar zawitał na ten świat :) 

Nie w smak mu było bycie słodką i uroczą maskotką.


Lubił bowiem wsadzać nos w nie swoje sprawy.


Wylegiwał się do popołudnia.


I często poważne rzeczy obracał w żart.


Lubił powłóczyć się ze znajomymi.


I tak właściwie to on napisał dla was dzisiejszego posta.


Pomimo tego iście indywidualnego charakterku miś Borubar będzie już zawsze moją ulubioną maskotką, bo jest symbolem tego, że czasami zamiast powątpiewać we własne siły powinniśmy zwyczajnie dać się ponieść, a wszystko na pewno będzie dobrze :). Ileż czasu tracimy na wymyślanie wyimaginowanych przeszkód i strachów zupełnie niepotrzebnie!


Pozdrawiamy ciepło!

Miś Borubar i ja, czyli taia from lavender forge


PS: Zupełnie bym zapomniała! Nosek i oczka ulepiłam mu z modeliny :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...