Pamiętacie śliniaczkowe naszyjniki? Tym razem spróbowałam zrobić podobny z filcu. Przyznam się, że byłam zachwycona tym, jak odrębne niteczki mogą się ze sobą łączyć i tworzyć bardzo spójną całość i to wszystko tylko przy użyciu folii bąbelkowej i mydlin! Zadziwiające :) ! Porady dotyczące filcowania znalazłam na niezawodnym forum Craftladies.
Jeśli chodzi o sam naszyjnik to nazwałam go Promykiem, i to nie tylko ze względu na jego kolory. Podoba mi się jaki jest w dotyku - chropowaty i niesforny, a przy tym jest niesłychanie lekki - zupełnie jakby nie był do końca prawdziwy. Bawiłam się przy nim fakturami - turkusowy koralik jest z modeliny (pocukrowane - pamiętacie?) i ma bardzo chropowatą fakturę, filc też jest chropowaty, ale w nieco inny sposób, szklane koraliki są za to gładkie i bardzo błyszczące.
Jeśli chodzi o propozycje podania, to uważam, że taki naszyjnik nadaje się i do cieplejszych, cięższych, zimowych stylizacji i do o wiele cieńszych, wiosennych.
Inspiracje kolorystyczne podsunął Kreatywny Kufer i na poniższe wyzwanie zgłaszam mój Promyk :)
Pozdrawiam przedwiosennie :)
taia from lavender forge
Ach ten filc :)) wciąga no nie? Fascynuje :) bardzo fajny śliniaczek i mieszanka faktur, materiałów, kolorów. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńHo ho! Pamietamy :-) a efekty super! Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń