Zostałam poproszona o laleczkę dla świeżo upieczonej mamy. Ubrałam ją grubo - w jesienny płaszczyk, rękawiczki i ciepłe skarpetki z pomponami, bo w końcu mamy jesień. Przyznam, że płaszczyk uszyłam za namową mojego ukochanego - nie wiem, co by z moim tworzeniem było, gdyby nie on - nieustannie mnie bowiem wspiera i dopinguje oraz podwyższa mi poprzeczkę. Chociaż przyznaję, że pomysł, aby płaszczyk uszyć z dwóch warstw polaru i flizeliny (pomiędzy nimi) był mój i stanowił nie lada wyzwanie dla sędziwego Łucznika. Włoski po raz pierwszy zrobiłam z czesanki z merynosa, przyznam, że zainspirowała mnie laleczka od MOLLIKA. Efekt końcowy uchwycony na mnóstwie zdjęć - zobaczcie i oceńcie sami :)
Piękny ten aniołkowy rudzielec:D Skarpetki i czapka wprost urocze:)
OdpowiedzUsuńŚwietna Rudzia :-) dobrze ja przygotowałaś na zimę! Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńAle ta kufajka jest czadowa! Lalka wygląda w niej bardzo atrakcyjnie :) ale Twoja piesa jest słodka :))
OdpowiedzUsuńLalusia jest cudna,a piesio do schrupania:)
OdpowiedzUsuńFajowa ta kufajka! A włoski bardzo naturalnie wyszły :)
OdpowiedzUsuńjest mi niezmiernie miło że moja laleczka była inspiracją tak pięknej lalki! Martynka podoba mi się bardzo. Włoski w mojej pierwotnie też miały być warkoczami ale urwałam za krótki kawałek czesanki i już ni chciałam poprawiać :)
OdpowiedzUsuńTen płaszczyk to taki mały waciak! Na pewno lalka nie zmarznie :)
OdpowiedzUsuń