Koniec świata nie nastąpił, więc przedświąteczne sprzątanie mnie jednak nie ominie :). Przydarzyła mi się za to ostatnio mała katastrofa... Kupiłam jakiś czas temu na wypróbowanie FIMO Basic Air - modelinę schnącą na powietrzu. Ulepiłam z niej gwiazdki i serduszko, dwa aniołki i zwykłe kółeczka, żeby je później pomalować. Lepiło się przyjemnie, modelina nie wydawała jakiegoś szczególnego zapachu, a konsystencja przypominała trochę masę papierową od Astry. Cały problem pojawił się jednak podczas schnięcia. Położyłam wszystko pod kaloryferem i po pewnym czasie zobaczyłam, że przylepione elementy wcale się nie trzymają. Większość z nich odpadała po lekkim dotknięciu. Musiałam więc zmienić swoje plany i pozostawić gwiazdki płaskie - bez kuleczek na oczy i nosek oraz paseczków na brwi. Jakoś udało mi się poratować z tej nieprzyjemnej sytuacji, ale zawiodłam się trochę na firmie produkującej FIMO, gdyż ten produkt akurat średnio im wyszedł. Myślę, że mógłby się przydać osobą robiącym decoupage, gdyż można z niego powycinać różne kształty, a później je ozdobić. Jest lżejszy od np. masy solnej i łatwiej się go maluje. Na opakowaniu jest znaczek, że schnie w przeciągu 24h, ale gdy rozwinie się instrukcję (nie jest dostępna w j. polskim) to jest tam napisane, że masa potrzebuje nie raz kilku dni (w zależności od grubości). Moje gwiazdki i kółeczka wyschły w jakieś 2 dni. Jest tam także informacja, by masy nie wkładać do piekarnika, ani nie dawać na kaloryfer - nie sądzę jednak, żeby to była przyczyna poodpadania przylepionych elementów, gdyż moje prace leżały pod kaloryferem i nie był on nawet gorący - zaledwie letni. Według informacji w rozwijanej instrukcji ulepione przedmioty podczas suszenia kurczą się o jakieś 7%. Według mnie nie jest to zauważalne.
Ogólnie z efektu końcowego jestem zadowolona. Żałuję tylko, że nie wiedziałam o tym, że masa się nie sklei jeszcze przed lepieniem - od razu powycinałabym tylko różne kształty do pomalowania. Dość już jednak tego pisania - z całej tej katastrofy powstały takie kompleciki:
Kompleciki zamówiła ode mnie Megi - zapraszam na jej dwa bardzo ciekawe blogi :)
Pozdrawiam cieplutko i powodzenia w ostatnich przygotowaniach :)
taia from lavender forge
W zasadzie w porównaniu z tamtymi faktycznie jakoś bidnie, ale i tak wymiatają :) Zdziwione minki są rozkoszne :) A ile ta masa kosztuje i ile jej jest? Bo ciekawy pomysł z tym wykorzystaniem do decou :)
OdpowiedzUsuńI tak wyglądają ślicznie:)Wszystko potrafisz naprawić:D
OdpowiedzUsuńpiękna ta katastrofa :)
OdpowiedzUsuńGwiazdki to mój typ!! Są przecudne :) Piękne rzeczy tworzysz, obserwuję i będę odwiedzać!
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie zajrzałam do Ciebie wcześniej mogłaby podzielić doświadczeniami z pracy z tą masą. Sama lepię z niej anioły powoli zastępuje mi masę solną jestem z niej bardzo zadowolona. W zakładkach na moim blogu opisałam kilka wskazówek. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń