No w końcu wyszło słońce! Nie wiem jak wy, ale ja to bym z chęcią powygrzewała się teraz gdzieś na jakiejś morskiej plaży. Niestety nad Bałtyk mam bardzo daleko, ale za to o wiele bliżej do gór i dzięki uprzejmości rodziców mojego ukochanego mogliśmy witać we wtorek pierwsze, od niepamiętnych czasów, słoneczne promienie na szczycie Czantorii. Na początku trochę zrosiło nas deszczem, ale potem zrobiło się na prawdę ciepło i przyjemnie. Bawiłam się trochę z trybem Micro w moim aparacie (używam go zawsze jak cykam zdjęcia moich kolczyków, ale na łonie natury, to co innego:) ). Nie mogłam się powstrzymać żeby nie wrzucić kilku zdjęć :) Te sówki, to efekt naszej wizyty w sokolarni.
A skąd tytuł posta? "Motylkowy przesyt" dlatego, bo ostatnio jako prezent urodzinowy dla mojej kumpeli Ani powstała filcowa wróżka - opiekunka kwiatków doniczkowych. Wydaje mi się jednak, że trochę przesadziłam z ilością ozdób - za dużo się na niej dzieje. Chociaż może dla doniczkowej dekoracji ten przesyt staje się atutem? Oceńcie sami :)
Pozdrawiam ciepło i słonecznie!
taia from lavender forge
Ale fajne zdjęcia Ci wyszły ;) Lubie takie oglądać ;)
OdpowiedzUsuńNo i nie wiem czego chcesz od tej laleczki. Śliczna jest ;)
Wróżka jest po prostu kolorowa i wesoła- jak to wróżki bywają ;-)
OdpowiedzUsuńta sowa ostatnia wygląda ja wypchana?!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cie kochana do mnie po wyróżnienie. Nie szkodzi, jeśli nie przyjmujesz.
http://arttscrap.blogspot.com/2011/08/wyroznienie.html
Jaa, jaka ona jest cukierkowa :P
OdpowiedzUsuńCzantoria? W jakich górach to jest?
Bardzo mi się podoba Twoja wróżka.
OdpowiedzUsuń