czwartek, 10 lutego 2011

Fioletowo i różówo

Dalszy ciąg mieszania modeliny przyczynił się do powstania tych oto stworków. Nie mam pojęcia co to za gatunek, ale z pewnością całkowicie nieszkodliwy. Bardzo przyjemnie lepiło się takie abstrakcyjne cosie, które posiadają oczy, nos i ucho-rogi, czyli jednym słowem mają cechy istot żywych :) W takich chwilach człowiek może poczuć, że pozostały w nim jeszcze resztki dziecięcej wyobraźni (chociaż, kto wie, czy to wrażenie nie jest tylko złudzeniem?). Przyjemnie jest tak czasami dać się ponieść własnym dłoniom, wziąć w nie kawałek masy i patrzeć z ciekawością co też z niego zaraz wyjdzie. Jednej nocy wyszedł mi z pomarańczowego całkiem niezły naszyjnik - lew bojowy, ale jakoś zawstydziłam się swojego dzieła, zupełnie jakby było ono zbyt intymne, założyłam raz, a potem schowałam. A wszystko dlatego, że był zupełnie niezaplanowanym tworem, nieprzemyślanym, lepionym spontanicznie i jak dla mnie, odważnym. Nie tak dawno znowu naszła mnie taka nocna ochota na lepienie. Przesiedziałam prawie do 4 nad ranem, a to co powstało zaskoczyło nawet mnie samą. Dzieło jeszcze nie jest skończone, ale obiecuję, że nim pochwalę się na pewno. Będzie to mój pierwszy twór zrobiony na druciano-aluminiowym szkielecie z użyciem Fimo. Mam nadzieję, że szybko go skończę, wszak od poniedziałku zaczynają mi się zajęcia i z czasem będzie naprawdę krucho.
Ach! A tę parę kolczyków zgłosiłam do wyzwania w Diabelskim Młynie . Idealnie pasują do tematu: "Trzy kolory".




Pozdrawiam lawendowo, fiołkowo i różano!
taia from lavenderforge
Ps: Chyba czas pomyśleć o jakiejś internetowej galerii, bo to zmniejszanie zdjęci zaczęło dość znacznie wpływać na ich jakość.

4 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...