A właściwie to niecały centymetr. Tak malutkich kolczyków jeszcze dotąd nie lepiłam - nie było więc łatwo. Z pozoru ich wykonanie wydaje się szybkie, ale problem zaczyna się, gdy przypadkiem omcknie nam się ręka. Nie da się bowiem poprawić czegoś tak niewielkiego. Trzeba cały kolczyk formować jeszcze raz. Brązowe misie lepiłam chyba ze trzy razy :P
Kolekcja utrzymana w jesiennych klimatach:)
Te dziwne czarne zdjęcia z zielonkawymi plamami mają pokazywać, że niektóre z kolczyków są zrobione z fluorescencyjnej Fimo :P
Pozdrawiam ciepło i zachęcam niezdecydowanych do udziału w Urodzinowym Candy. Losowanie w poniedziałek, więc jest jeszcze czas na to, aby się zapisać :)
taia from lavender forge
Zakochałam się w kolorowych ślimaczkach! Cudne, słodkie! Podziwiam precyzję! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSłodkie są, a zwłaszcza te uciekajace :)
OdpowiedzUsuńCudo! Najbardziej podobają mi się biedronki ;)
OdpowiedzUsuńSwietne te maleństwa, może zrobisz maleńkie dynie na halloween?
OdpowiedzUsuńrewelacja
OdpowiedzUsuńNajlepsze są misie z niebieskimi nosami, uwielbiam je :D Podziwiam, ja chyba nigdy nie znalazłabym w sobie dość cierpliwości, żeby chociaż spróbować zrobić coś takiego, ale mam koleżankę, która na lekcjach robi miniaturowe wiewiórki, wygląda to nieziemsko :D
OdpowiedzUsuńBiedronki i miśki- cuuuda :)
OdpowiedzUsuńDuszki są czaderskie!!
OdpowiedzUsuńKinia :D