niedziela, 28 sierpnia 2011

Filmowe kolczyki taiowe

Sierpień upływał mi pod znakiem filmów przeróżnej maści. Co wieczór odbywałam z moim ukochanym (czasem też i w większym gronie) seans, nie ograniczając repertuaru i nie raz puszczając nawet dwa dvd pod rząd. Wszystko dlatego, że na początku tego miesiąca zaopatrzyliśmy się w karnet w pewnej wypożyczalni i mogliśmy szaleć niemalże do woli. Chciałabym w tym poście wspomnieć o dwóch filmach, które przy tej okazji obejrzeliśmy, bo jakoś dziwnie się złożyło, że kolczyki, które chcę wam pokazać pasują do nich jak ulał, a zrobiłam je jeszcze nim owe filmy obejrzałam. 

Pierwszy z nich to "My name is Khan" z Skarukiem Khanem oraz Kajol, (Ci, którzy widzieli "Czasem słońce, czasem deszcz" na pewno wiedzą o kogo chodzi). Piękna i poruszająca opowieść o mężczyźnie z zespołem Aspergera, który, chociaż nie potrafi nikogo przytulić jest bardzo wrażliwy na krzywdę innych i stara się być zawsze dobrym człowiekiem (bo tylko na takich dzielą się ludzie: dobrych oraz złych - innego podziału nie ma).  Według mnie, jest to najlepsza rola Sharuka Khana, którego przywykliśmy oglądać w kolorowych bollywodach rzewnie płaczącego albo uśmiechającego się szczerze od ucha do ucha. Tutaj musi grać nie posiadając tego wszystkiego i - trzeba to przyznać - wychodzi mu bardzo, bardzo ciekawie. Polecam gorąco - chociaż ostrzegam - straszny wyciskacz łez. Pomimo tego, że akcja dzieje się w Ameryce, można w filmie znaleźć charakterystyczne dla gatunku bollywood akcenty (sama fabuła też jest bardzo bollywoodowa, tylko przeniesiona w zachodnie realia), więc dla tych, którzy nie przepadają za takim typem radzę przymknąć na niektóre rzeczy oko i w spokoju delektować się naprawdę dobrze nakręconym filmem. Zapomniałam jeszcze dodać! Główny motyw to problem muzułmanów, którzy po zamachu z 11 września nie mieli w Ameryce lekkiego życia.




A teraz kolczyki. Podobnie jak film - trochę bollywod, trochę nie. Filcowa część kolorowa jak filmy z Sharukiem, a koralik z wymalowaną, delikatną różyczką kojarzyą mi się z epoką romantyzmu panującą w XIX wieku na Zachodzie.









Drugi film to "500 dni miłości", ale ja wolę jego oryginalny tytuł: "500 days of summer". To amerykańska produkcja, ale jak dla mnie inna niż wszystkie. Piękne zdjęcia z klimatyczną muzyką dodają uroku tej zwyczajnej historii o pewnym chłopaku i pewnej dziewczynie. Obyczaj, który polecam naprawdę wszystkim, Nie napiszę nic więcej - obejrzyjcie go sami!


Teraz kolczyki. Te zielone okienka z białymi gołąbkami pocztowymi, które dostarczają komuś przesyłkę - czerwone serduszko, według mnie pasują trochę do klimatu tego filmu. Czy okienko jest otwarte? Czy przesyłka zostanie dostarczona? Każdy może odpowiedzieć sobie na to pytanie jak chce... 
Można też inaczej na nie spojrzeć - dwa gołąbki, na dwojgu uszach szukają swojej prawdziwej miłości nie wiedząc, że jest ona tak blisko... bo na drugim uchu! :)








Pozdrawiam ciepło! 
taia from lavender forge

PS: Pod pierwszym postem Lepienia Po Studencku komentarzy było niewiele, ale możecie być pewni, że będzie jeszcze kolejna odsłona - może tym razem bardziej przypadnie wam do gustu :)

niedziela, 21 sierpnia 2011

Lepienie po Studencku - część I

Wpadł mi do głowy pewien pomysł, pomysł, który od razu ochrzciłam mianem "Lepienia Po Studencku", a to dlatego, że postawiłam sobie za cel ukazać wam jak można lepić z modeliny nie wydając na nią fortuny, ale też nie oszczędzając na jej jakości. Pamiętam dobrze, jak mnie samej ciężko było kupować Fimo za tę straszną sumę 9 zł za kostkę i jak długo się zastanawiałam w jakie kolory najlepiej zainwestować i co aktualnie będę miała ochotę polepić. Proponuję wam zatem cykl, w którym zaczniemy od dwóch kostek Fimo Soft - białej (nr 0) i czarnej (nr 9), a za jakiś czas dodamy trzeci kolor, a może potem i czwarty i piąty... Wszystko zależy od was -  czy się wam ten cykl spodoba i czy się komuś na coś przyda :).
W tym poście pokarzę wam, krok po kroku, jak, wykorzystując ok 1/3 objętości z białej i z czarnej kostki, stworzyć wesołe kolczyki do noszenia "na co dzień", stylową bransoletkę w stylu safari idealną na wieczorny wypad na miasto oraz słodką zawieszkę - króliczka, który może stanowić ozdobę nie tylko dla telefonu komórkowego. 3 różne rzeczy, 3 różne style, 1 popołudnie i 1/3 porcji z 2 kostek modeliny: białej i czarnej.

Poza modeliną przydadzą się wam także:
  • koszulka na dokumenty - jako podkładka do lepienia
  • ostry nożyk
  • szpilki biżuteryjne i bigle
  • słomki do napojów
  • pracę ułatwiają także nawilżane chusteczki (nie trzeba wtedy myć co chwilę rąk, ale moje się akurat skończyły, więc wzory tak wymyślałam, by nie trzeba się było zbytnio troszczyć o zabrudzenia).


Na pierwszy ogień, jako najłatwiejsze, proponuję wesołe Kolczyki - Guziki z Mrówkami. 

  1. Na początek odkrawamy niewielki kawałek czarnej i dość spory białej modeliny.
  2. Mieszamy je ze dobą niedokładnie pozwalając, by zostawały ciągnące się jasno- i ciemno-szare smugi. Następnie dzielimy modelinę na dwie w miarę równe kulki (u mnie zawsze jest minimalna różnica w średnicy - nie przejmujcie się tym, nikt tego nie zauważy).
  3. Teraz rozpłaszczamy nasze kulki w palcach.
  4. Formujemy nasze placuszki palcami pozostawiając, tak jak w pizzy, trochę grubsze brzeżki od ich środków.
  1. Teraz bierzemy słomkę do napojów i wykrawamy w naszych "pizzach" dziurki. Po zrobieniu każdej z nich trzeba opróżnić słomkę z pozostałości modeliny (wydłubać, wepchnąć, albo też po prostu wziąć nową słomkę), bo inaczej możemy mieć problemy ze zrobieniem kolejnej dziurki.
  2. Ja zawsze robię 4 dziurki, żeby było wyraźnie widać, że to guziki :)
  3. Następnie z czarnej modeliny kulamy 6 niewielkich kuleczek...
  4. ...i przyklejamy je po 3 na obrzeżach guziczków.

Teraz pozostaje już tylko ukulać cieniutki pasek czarnej modeliny i pomęczyć się trochę z przyklejaniem odnóży i czułek. Dobrze jest użyć do tego ostrza naszego nożyka. Potrzeba trochę cierpliwości przy tym zadaniu, bo tak rozrobiona modelina lepi się do wszystkiego, tylko nie do tego co trzeba, ale zadanie jest wykonalne. Nóżki przyklejamy po dwie z każdej strony do drugiej i trzeciej kulki, oraz dwie przy złączeniu tych kuleczek. Czułki przy szczycie pierwszej kuleczki. Nie martwcie się, jeżeli będzie wam się wydawać, że coś się zaraz odklei i odpadnie - w trakcie wypiekania wszystko się pięknie ze sobą zespoli!

Na razie odłóżmy nasze guziczki na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i zajmijmy się stylową Bransoletką z Zeberkami.


  1. Z białej i czarnej modeliny kulamy cieniutkie paseczki (z czarnej trochę cieńsze niż z białej).
  2. Łączymy je razem spłaszczając i składając na pół.
  3. Po złożeniu jeszcze raz spłaszczamy porządnie w palcach, aż powstanie nam podłużny, pasiasty placek.
  4. Z placka wycinamy kształt zebry - dobrze jest wcześniej przygotować sobie szablon. Można po prostu wydrukować zdjęcie zebry z internetu. Można też, tak jak ja to zrobiłam, na szybko nabazgrać go długopisem na kartce papieru i wyciąć. Oczywiście lepiej by było zrobić go z tektury, uniknęło by się wtedy wielu problemów z wycinaniem.  :P. Osobiście polecam odcinanie pozostałości modeliny, która jest w koło, nie ruszając tym samym wycinanego wzoru. Ogólnie, jak zwykle, rozmiękczona modelina w upalny dzień odmawia współpracy i, jak dalej zobaczycie, zeberki wyszły mi strasznie koślawe, ale w ogóle się tym nie przejęłam. Przecież to jest wariacja na temat stylu safari, więc zeberki są krzywe celowo, w końcu mają imitować poniekąd sztukę plemienną (nie umniejszając sztuce plemiennej, która zapewne jest o wiele bardziej dokładna niż moje koślawe zeberki) :) !
  1. Wyciętą zeberkę...
  2. Naklejamy na ukulany wcześniej koralik. Ukulany, to chyba jednak złe słowo. Koralik został raczej bowiem spłaszczony. Koniecznie przed przyklejeniem zeberki przebijcie koralik przez środek szpilką biżuteryjną! Na zdjęciu jest to trochę źle pokazane :-/. Pod żadnym pozorem nie przyklejajcie zeberki przed przebijaniem koralika, bo owo przebijanie to operacja, która zawsze koralik trochę odkształca. Trzeba to robić powoli i starać się naciskiem palców eliminować wszelkie nierówności, a na koniec i tak jeszcze trochę opuszkami wyrównać :P.
  3. Dodajemy grzywę (cieniutki pasek czarnej modeliny potraktowany nożykiem po przyklejeniu) oraz ogonek z czarnym pędzelkiem (także potraktowany nożykiem - nadajemy wtedy odpowiednią fakturę).
  4. Jak widać, ja zrobiłam takie trzy. Wy zróbcie ile wam potrzeba :)

Z resztek jakie wam pozostały po wycinaniu waszych zeberek ulepcie trochę niewielkich koralików - kuleczek. Pamiętajcie by nie naciskać zbyt mocno. Wystarczy delikatnie zebrać resztki palcami, zgnieść i zacząć kulać - kolory się nie zmieszają i koraliki będą pasowały do naszych zeberek. Można je hurtowo nabić na biżuteryjne szpilki - jeden obok drugiego. Ważne tylko by się nie stykały, bo mogą się zlepić!

Tak jak Guziczki, Zeberki wraz z koralikami idą na blaszkę, a my przechodzimy do ostatniego punktu programu, czyli Królika Bobasa.

  1. Znowu zaczynami od mieszania. Tym razem mieszamy nasz biały i czarny dokładnie, tak aby powstał aksamitny i gładki szary. Jego odcień zależy tylko i wyłącznie od was, a reguluje się go oczywiście proporcją białej i czarnej modeliny. U mnie jak widać użyłam dość sporo czarnej i wyszedł mi kolor grafitowy.
  2. Kulamy dwie kuleczki: jedną minimalnie większą od drugiej, łączymy je z sobą i nabijamy na biżuteryjną szpilkę. Pamiętajmy, aby nie zużyć przy tym całej, przygotowanej przez nas szarej modeliny - królik nie składa się tylko z dwóch kulek :). Acha! No i większa kuleczka ma się znajdować pod mniejszą :) .
  3. Do niewielkiej ilości naszej szarej modeliny dodajemy trochę białej i dokładnie mieszamy. Mamy teraz materiał na brzuszek i pyszczek. Można by, oczywiście, użyć do tego czystej bieli, ale musielibyśmy wtedy myć, lub przecierać ręce, przy każdej zmianie koloru - z jasnoszarym nie musimy bać się o ewentualne zabrudzenia (pisałam na początku, że skończyły mi się nawilżane chusteczki :P).
  4. Pora na brzuszek! Robimy niewielką kuleczkę, rozpłaszczamy i przyklejamy do większej (czyli tułowia). Końcem szpilki robimy niewielkie wgłębienie, czyli pępek.

  1. Kulamy dwa mniejsze kawałki naszej jasnoszarej, spłaszczamy i przyklejamy do główki tworząc tym samym pyszczek. Bierzemy odrobinę czarnej modeliny i, tak jak to pokazane na zdjęciu numer 4., lepimy kształtny nosek przy użyciu trzech palców: dwóch kciuków i wskazującego.
  2. Przyklejamy nosek do pyszczka.
  3. Dodajemy "błysk" na nosku, czyli odkrawamy mikroskopijny kawałek z białej modeliny końcem ostrza nożyka i przyklejamy do nosa najpierw go zsuwając (np. szpilką), a następnie delikatnie dociskając końcem tegoż ostrza.
  4. Formujemy mikroskopijne kuleczki - oczy i dodajemy im "błyski" w ten sam sposób co w przypadku noska. Formujemy z białego dwie maleńkie kuleczki i przyklejamy jako smoczek, który wystaje z buzi naszego króliczka. Robimy szpilką (charakterystyczne dla gryzoni) delikatne wgłębienia po obu stronach pyszczka (tak naprawdę, to te wgłębienia symbolizują wypukłości, czyli wąsy).
  1. Formujemy teraz dwa niewielkie wałeczki. Spłaszczamy je i wyostrzamy lekko na końcach - to będą uszka. Dodajemy środki z jasnoszarej modeliny.
  2. Przyklejamy uszka do główki. Najlepiej tak na godzinie 1 i 11 (tak na oko patrząc :P). Wyginamy je, podkreślając lekko łuk głowy i przyklejamy do pleców, ale nie całe, zostawiamy odstające do tyłu końcówki uszek.
  3. Przemywamy ręce i odkrawamy trochę białej modeliny. Rozpłaszczamy ją (w palcach, nie potrzebny nam wałeczek) i wycinamy kwadratową pieluszkę, którą przyklejamy króliczkowi (jeden róg pieluchy przyklejamy do pleców, dwa boczne z przodu,po obu stronach brzuszka, a ostatni - przedni centralnie na sam wierzch).
  4. Lepimy króliczkowi stópki. Z naszej podstawowej szarej modeliny formujemy dwie niewielkie kulki i spłaszczamy je. Z jasnoszarej formujemy malutkie serduszka (w ten sam sposób co nosek, przy użyciu trzech palców, robiąc następnie na jednym z boków nacięcie, a potem wygładzając łuki i zaostrzając szpic). Serduszka te przyklejamy jako podeszwy stópek króliczka. Teraz robimy na każdej stópce  niewielkie nacięcia, aby zaznaczyć palce i przyklejamy do pieluszki (znowu na godzinie 11 i 1).


Bierzemy jeszcze trochę naszej podstawowej szarej modeliny i lepimy króliczkowi rączki . Będą to dwa niewielkie wałeczki. Także tutaj dobrze by było delikatnie zaznaczyć paluszki. Nasz króliczek jest już prawie gotowy. Teraz jeszcze tylko spłaszczonym końcem szpilki robimy wgłębienia nad oczkami - to będą brwi. Z tyłu, z jasnoszarej doklejamy ogonek i maltretujemy go trochę końcem nożyka, żeby uzyskał "puszystą" fakturę.

Odkładamy Króliczka na blaszkę i razem z Guziczkami, Zeberkami i zeberkowymi koralikami wkładamy wszystko do pieca nagrzanego na 125 st. C. Pieczemy ok 20 minut.

Po wyjęciu i ostygnięciu przyczepiamy szpilki do guziczków. Można było, oczywiście, przebić guziczka szpilką, jak jeszcze był w fazie produkcji, ale ja wolę przewlekać szpilkę przez jedną z dziurek i w ten sposób robić uszko na bigla. Nie będę już opisywać tej czynności, bo myślę, że wszystko widać na poniższych zdjęciach, jeżeli jestem w błędzie to napiszcie, a się poprawię i dokładną instrukcję wyskrobię :)


Mam nadzieję, że cały ten kursik komuś się przyda, a jeszcze większą nadzieję mam na to, że akcja "Lepienie po Studencku" przekona nieprzekonanych, że warto sięgnąć po Fimo i, że wcale nie potrzeba jej dużo, by móc się fajnie "pobawić". Sami zresztą oceńcie efekty. Dwa kolory, trzy różne style, trzy różne rzeczy i wszystko ulepione w jedno popołudnie przy zużyciu około 1/3 objętości każdej z kostek :)




Adnotacje:
  • Mrówki na guzikach polakierowałam zwyczajnym lakierem do paznokci.
  • Na szpilkach od zeberek zrobiłam uszka po obu stronach i połączyłam z plastikowymi perełkami oraz z naszymi ulepionymi koralikami z resztek. Zeberki i koraliki polakierowałam, aby pasowały do błyszczących perełek. Dodałam łańcuszkowe zapięcie. Ponieważ zostało mi kilka koralików zrobiłam z nich kolczyki dodając białe, szklane gwiazdki i efektowne, płaskie, przeźroczyste koraliki z mieniącymi się halogenowo "esami-floresami". Wyszedł mi przyjemny komplecik - wariacja na temat stylu safari :)
  • Króliczka przyczepiłam do mojej szarej torby. Nie lepiłam go z myślą o niej, a wpasował się kolorystycznie jak na zamówienie!

Pozdrawiam ciepło i czekam na wszelkie wasze uwagi odnośnie tego posta oraz całego projektu "Lepienie po Studencku"!
taia from lavender forge

PS: Wybaczcie za pewne niezgodności w numerowaniu, ale nie potrafię tego zmienić w bloggerze... Mam nadzieję, że nie wprowadzą one nikogo w błąd.

    poniedziałek, 15 sierpnia 2011

    Bobaski!

    Na początku tego postu, pozwólcie, że pogratuluję Basi z http://pracowniabasi.blogspot.com/ , która to jako pierwsza odgadła jakie miejsce przedstawiało to zdjęcie. Proszę, Basiu podaj mi w mailu adres na który mam wysłać wygranego przez Ciebie bobasa Stokrotka. Mój e-mail to: lavenderforge<małpa>gmail.com (podaje w ten sposób, gdyż podobno lepiej nie pisać z prawdziwą małpą, bo potem nie można się odpędzić od spamu przeróżnego). Czekam więc Basiu na adres i już wyprawiam Stokrotka w drogę!
    A żeby pozostać w temacie przedstawię wam inne bobasy, które ulepiłam z Fimo. Przyznam, że z bliźniaczkami - kolczykami zeszło mi sporo czasu, no ale w końcu to od nich wszystko się zaczęło. Każdy bobas ma becik zrobiony z pomieszanych kolorów i do każdego dodałam perłowej, lub grafitowej Fimo, dzięki czemu delikatnie mieni się w słońcu, a kolor becika ma pudrowy odcień, co mi jakoś pasowało do niemowlęcych klimatów. Tak jak już pisałam, różowe dziewczynki to kolczyki, a pozostałe rodzeństwo to mini-klamerki, które można przyczepić np.: do bukieciku dla świeżo upieczonej mamy :)











    Pozdrawiam bobaskowo!
    taia from lavender forge

    PS: A na koniec przezabawny filmik z bobaskami w roli głównej (to jest reklama jakiejś wody, ale w Polsce takiej nie widziałam, więc myślę, że nic się nie stanie jak go tutaj umieszcze:) ) 



    piątek, 12 sierpnia 2011

    Pierworodny - dzidziuś Stokrotek

    Tak naprawdę to pierwsze ulepione przeze mnie dzidziusie to były dwie dziewczynki - bliźniaczki, kolczyki, którymi jeszcze się nie chwaliłam, ale bez obaw - zrobię to! Słowo "pierworodny" w tytule postu pojawiło się dlatego, że to pierwszy wisiorek z modeliny, który naprawdę mi wyszedł. Maluch ma 3,5cm wysokości i jest inspirowany zdjęciami Anne Geddes, które to pewnie wszyscy znają (dla tych co nie znają, to napiszę, że to ta pani, która ubiera bobasy w różne zabawne stroje i robi im naprawdę fajne zdjęcia). Dlatego właśnie mój chłopczyk udaje stokrotkę wyrastającą z doniczki (nie wiem czy to widać, ale w każdym razie taki był zamysł). Sznureczek na którym wisi ma długość ok 45 cm i regulowane zapięcie. Czemu tak dokładnie go opisuje? Bo chce was zachęcić do wzięcia udziału w zabawie, w której ów bobasa Stokrotkę będzie można wygrać! Na razie jednak zaprezentuje wam zdjęcia malucha :)






    W zeszłym tygodniu, w czwartek byłam na wycieczce rowerowej (z ukochanym i moim tatą) w Pszczynie. 2 godziny jazdy w jedną stronę - nie wiem kiedy ostatnio zrobiłam tyle kilometrów na rowerze. Piszę wam o tym, bo jeżeli ktoś mieszka niedaleko Pszczyny, a jeszcze tam nie był, to polecam. My nie chodziliśmy ani po parku, ani po zamku, bo to już widzieliśmy nie raz. Wybraliśmy się za to zobaczyć żubry, a potem do skansenu po drugiej stronie parku. Zagrody żubrów naprawdę polecam, bo oprócz tych pięknych zwierząt można tam zobaczyć i jelenie, i kaczki, i sarenki oraz zwiedzić edukacyjne sale, w których oprócz wypchanych zwierzaków są atrakcje typu: puszczane odgłosy wilków i innych zwierzaków, albo filmik 3D. Skansen - jak kto lubi, zbyt wiele do zwiedzania tam nie było, ale mnie zachwyciły małe kózki, które wesoło skakały wśród swoich rodziców i wydawały rozkoszne odgłosy. Musiałam aż im nakręcić filmik! Wstawiam, chociaż jest słabej jakości i zbyt wiele tam nie widać...









    Jeżeli ktoś jakimś cudem dotrwał do tego momentu, to teraz zapraszam do zabawy!

    Wystarczy napisać w komentarzu jakie miejsce widoczne jest na poniższym zdjęciu. Pierwsza osoba, która odgadnie otrzyma ode mnie wisiorek - bobaska Stokrotkę. Zachęcam do zabawy i życzę powodzenia :)









    Pozdrawiam ciepło i wakacyjnie!
    taia from lavender forge

    środa, 10 sierpnia 2011

    Zapraszam do herbaciarni oraz dziękuję za wyróżnienie :)


    Krótko i tak jak w temacie. W piątek i sobotę gościłam u siebie moją dobrą koleżankę, co poskutkowało utworzeniem wspólnie wraz z inną moją dobrą kumpelą bloga o tematyce herbacianej. Blog jest całkowicie amatorskim zbiorem recenzji oraz przeżyć związanych z piciem tego niesamowitego trunku. Czy będzie to stałe nasze przedsięwzięcie - nie wiadomo. Herbacianymi fankami jesteśmy jednak nie od dziś, więc może się udać :) Zapraszam do klikania:  http://dreamteamtea.blogspot.com/ !

    Dziękuję także bardzo ciepło Shiart za wyróżnienie mnie tym oto:


    Zasady obowiązujące w zabawie to:

    1. Umieszczenie u siebie linku do bloga osoby, która przesłała nominację.
    2. Wklejenie loga na swoim blogu.
    3. Napisanie 7 rzeczy o sobie.
    4. Nominowanie 16 osób i poinformowanie je o tym, pisząc odpowiedni komentarz.


    1. Blogów Shiart prowadzi kilka, ale nominację dostałam z tego: http://arttscrap.blogspot.com/ - zapraszam do odwiedzania :)
    2. Logo już wkleiłam jak widać :)
    3. To teraz 7 rzeczy o sobie:
    1. Bardzo lubię siedzieć do późna i w miarę wcześnie wstawać.
    2. Moimi ulubionymi filmami są Król Lew, Titanic oraz Szkoła Uczuć ("A Walk To Remember")
    3. Kiedy jakaś piosenka wpadnie mi do ucha to potrafię słuchać ją w kółko kilkanaście razy pod rząd. Aktualnie to "Boso" Zakopower (kolejna piosenka do wakacyjnej listy przebojów - tym razem trochę refleksyjnie)


    4. Wychowałam się na "Małym Księciu" i opowiadaniach dla dzieci ks. Jana Twardowskiego, pierwsze spotkania z "dorosłym życiem" lubiłam kwitować - "ten świat jest dla mnie zbyt brutalny". 
    5. Jeżeli mam ochotę na jakąś bluzkę i jej nie ubiorę to cały dzień będę czuła się nieswojo.
    6. Bardzo lubię piec i gotować, czasami nawet wymyślę jakąś własną wariację na bazie gotowego przepisu. 
    7. Na studiach odnalazłam moją drugą połówkę - nie sądziłam, że można aż tak pasować do siebie. Nie chodzi mi o to, że jesteśmy identyczni, bo tak nie jest, ale uzupełniamy się idealnie tam gdzie tego potrzebujemy. Można by stwierdzić, że "złączył nas los", albo, że "było nam to pisane", ale, że studiuję teologię, to powiem, że to z całą pewnością z Bożą pomocą tak nam się udało znaleźć.

    4. 16ście blogów... To jakoś strasznie dużo mi się wydaje. Pozwólcie, że wyróżnienie przekażę tym: (nie pozwalając, by liczba cokolwiek narzucała - przecież nie żyjemy w Matrixie :P)
    Obserwuje o wiele więcej blogów, ale wiele z was już to wyróżnienie dostało :) Tak naprawdę, to każda osoba prowadząca bloga z zapałem i z myślą o swoich czytelnikach zasługuje na wszystkie te wyróżnienia krążące w sieci, a tylko od szczęścia zależy, czy któreś z nich do danej osoby trafi :)

    Pozdrawiam ciepło!
    taia from lavender forge
    PS: Sowa jak najbardziej prawdziwa,a Czantoria to góra znajdująca się w Ustroniu, w Beskidzie Śląskim.

    czwartek, 4 sierpnia 2011

    Motylkowy przesyt

    No w końcu wyszło słońce! Nie wiem jak wy, ale ja to bym z chęcią powygrzewała się teraz gdzieś na jakiejś morskiej plaży. Niestety nad Bałtyk mam bardzo daleko, ale za to o wiele bliżej do gór i dzięki uprzejmości rodziców mojego ukochanego mogliśmy witać we wtorek pierwsze, od niepamiętnych czasów, słoneczne promienie na szczycie Czantorii. Na początku trochę zrosiło nas deszczem, ale potem zrobiło się na prawdę ciepło i przyjemnie. Bawiłam się trochę z trybem Micro w moim aparacie (używam go zawsze jak cykam zdjęcia moich kolczyków, ale na łonie natury, to co innego:) ). Nie mogłam się powstrzymać żeby nie wrzucić kilku zdjęć :) Te sówki, to efekt naszej wizyty w sokolarni.





    A skąd tytuł posta? "Motylkowy przesyt" dlatego, bo ostatnio jako prezent urodzinowy dla mojej kumpeli Ani powstała filcowa wróżka - opiekunka kwiatków doniczkowych. Wydaje mi się jednak, że trochę przesadziłam z ilością ozdób - za dużo się na niej dzieje. Chociaż może dla doniczkowej dekoracji ten przesyt staje się atutem? Oceńcie sami :)





    Pozdrawiam ciepło i słonecznie!
    taia from lavender forge
    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...